Demo-kratos, czyli teoretyczne rządy ludu

2015-04-18 12:00:00(ost. akt: 2015-04-23 14:42:22)
Na przestrzeni wieków pojawiło się kilka rodzajów systemu sprawowania władzy. Od jaskiniowego rządu maczugi, przez rządy starszych, monarchię, rządy jednostki w totalitaryzmach, po demokrację. Czyli teoretyczne rządy ludu. Teoretyczne. Bo jeśli ktoś wierzy, że wrzucając kartkę do urny ma realny wpływ na sytuację w kraju, to gratuluję mu dobrego samopoczucia i zazdroszczę środków, które zażywa.
Demokracja z samej definicji oznacza rządy ludu. To i greckie słowo i grecki wymysł. Z całym szacunkiem dla twórców antyku, ale ten produkt akurat im nie wyszedł. Może zamysł był dobry, ale czas pokazał swoje. Demokracja ma dwa minusy. Pierwszy to elekci – kandydaci do władzy. Niestety, tam, gdzie możliwość zdobycia pieniędzy i władzy, tam rzadko pojawia się ktoś, kto chce jedynie służyć innym i ich reprezentować. Drugim minusem demokracji jest elektorat, czyli wybierający swoich reprezentantów. Pokazują to dobitnie ostatnie dziesięciolecia i to wcale nie na naszym, krajowym, podwórku. Do władzy dochodzą bowiem często ludzie, którzy w najlepszym przypadku powinni być trzymani w odosobnieniu. Narody całe zadają sobie pytanie: „jak to możliwe, że on rządzi”? No, ale ktoś ich wybrał, ktoś dał mandat.

Elektorat rzadko zdaje sobie sprawę z tego, co jest mu robione nie tylko w czasie kampanii wyborczych, ale przez cały czas sprawowania władzy przez elektów. Elektorat często w ogóle nie ma pojęcia, że istnieją akademicko opracowane techniki manipulowania, wpływania, wywierania i utwierdzania. Że pojawiające się czasem w mediach słowo spin-doktor, to nie to samo, co doktor w przychodni, ani doktor honoris causa. Tylko wysoko wyspecjalizowany w swoim fachu człowiek od manipulowania obrazem polityka, na potrzeby zwiększania poparcia dla tegoż polityka. I że jego wysokopłatne usługi są sponsorowane właśnie przez ten elektorat.

Demokracji nie da się uzdrowić. To ustrojstwo nieuleczalne. Bo musiałyby się zmienić obydwie słabości. Żeby uniknąć karierowiczów przy sterach, funkcje musiałyby być sprawowane społecznie (czytaj – za darmo), a partie musiałyby się utrzymywać z datków członków, a nie budżetu państwa, a na to nikt się nie zgodzi. Tzn. godzą się na to zdrowo myślący, ale decydenci (nota bene niby reprezentanci tych zdrowo myślących) już nie koniecznie palą się do podjęcia stosownej ustawy.

Żeby wybierać świadomie i odpowiedzialnie, a potem kontrolować i mieć wpływ, elektorat musiałby się wysilić. Poczytać, poszukać, odejść od schematów. Tu jest problem, bo z jednej strony wymaga to wysiłku, a z drugiej ci, którym zależy na utrzymaniu istniejącego stanu rzeczy, skutecznie swój elektorat do takiego wysiłku zniechęcają.
Żeby nie było tak smutno, zakończę wierszykiem pełnym nadziei, przynajmniej dla niektórych.
Kółko się zamyka. Taka polityka. Wierzysz w demokrację? Być może masz rację.

Radosław Dąbrowski
Czytaj e-wydanie


Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Tylko demokracja bezpośrednia jak w Szwajcari #1727735 | 164.127.*.* 3 maj 2015 14:55

    Tylko demokracja bezpośrednia jak w Szwajcarii. Całkiem sensowny artykuł! Chyba zbliża się REWOLUCJA, coraz więcej ludzi zaczyna rozumieć jak są oszukiwani i okradani, i to dosłownie!

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  2. * #1716812 | 178.36.*.* 19 kwi 2015 13:18

    Moim zdaniem demokracja jako idea jest wartościowa, ale, niestety,nie wytrzymuje konfrontacji z ludzką naturą.... PS. Ma Pan "dobre pióro" , Panie Redaktorze :-).

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5