Dla publiczności to rozrywka, dla nas twarda rywalizacja

2017-07-01 12:00:00(ost. akt: 2018-07-06 11:33:15)

Autor zdjęcia: Kamil Mróz

Jeszcze 40 lat temu znane dzisiaj pod nazwą Stowarzyszenie Klub Balonowy Białystok było garstką studentów, którzy pierwszy swój balon wyszyli ręcznie. Dzisiaj "baloniarze" z Białegostoku uznawani są za jedną z najlepszych grup w Polsce. Rozmawiamy z Marzeną Zubrycką i jej ekipą, która odpowiadała za organizację X Mazurskich Zawodów Balonowych.
Kamil Mróz: Białystok uznawany jest dziś za balonową stolicę Polski. Pamiętacie początki baloniarstwa w naszym kraju?

Marzena Zubrycka: Loty balonem istnieją już od XVIII wieku, ale w Polsce ta dyscyplina rozwijała się dopiero w XX wieku. Nasze stowarzyszenie powstało w 1975 roku jako koło studenckie. Nie było wtedy funduszy na sprzęt z prawdziwego zdarzenia, ale założyciele klubu byli zdeterminowani, więc uszyli swój pierwszy balon ręcznie. Rozkwit przyszedł w latach 90., kiedy przyszła "moda" na imprezy balonowe. Teraz nasz klub ma już 5 balonów, z którymi jeździmy po całym świecie.

KM: Dla balonów granice nie istnieją. Zwiedziliście już pewnie kawał świata?

Krzysztof Grynczel: Lataliśmy już na każdym kontynencie. Nie byliśmy tylko tam, gdzie latać się nie da, czyli na biegunach. Jesteśmy często zapraszani na różne międzynarodowe zawody i pokazy.

MZ: Mieliśmy mnóstwo przygód. Fajnie lata się nad Azją, Afryką, Ameryką Południową. Każdy przelot wygląda zupełnie inaczej i nie ma rutyny. Ale trzeba przyznać, że widok krajobrazów polskich wcale nie odbiega swoim pięknem od innych krajów. Powinniśmy być z tego dumni.

KM: Podczas lotów jest niebezpiecznie?

Marcin Skobodziński: Nie, jeśli zna się na swojej robocie i wie się, co się robi. Oczywiście zdarzają się niebezpieczne sytuacje, ale tak jest wszędzie. Bywają trudne loty, kiedy zabieramy ludzi do kosza widać, że strasznie się boją. Wydaje mi się, że aby polecieć balonem i czerpać z tego satysfakcję, a proszę uwierzyć, że ta może być ogromna, trzeba mieć coś, co nazywamy "zaufaniem do życia". Jak już jesteśmy w górze to cieszmy się chwilą zamiast myśleć, co może się stać.

MZ: A propos, taka mała anegdota: kiedyś zabrałam na przelot młodego chłopaka i dziewczynę. Powiedział mi, że chce się oświadczyć na górze. Dziewczyna dowiedziała się, że poleci balonem dopiero, jak zobaczyła sam balon. Była przerażona, całą drogę siedziała na podłodze i nie patrzyła w dół. Kiedy zbliżał się czas lądowania, dałam znać chłopakowi, żeby w końcu dał jej pierścionek. Ale ona była tak przerażona, że zrezygnował. Zapomniałam później zadzwonić żeby zapytać, czy powiedziała tak.

KM: Za nami X Mazurskie Zawody Balonowe. Stowarzyszenie odpowiadało za techniczną stronę zawodów. Jak je oceniacie?

MZ: Wyszło bardzo dobrze. Kochamy przyjeżdżać do Ełku, tu zawsze jest wspaniała atmosfera, a organizacja jest prosta bo MOSiR bardzo dobrze współpracuje. Impreza na stałe wpisała się w kalendarz i chyba się nie nudzi, co widać było w tym roku po frekwencji.

KM: Ełczanie patrzą na balony jak na lokalny produkt turystyczny. Dla was "ełckie balony" to impreza sportowa?

Monika Grynczel: Fajne jest to, że w Ełku udaje się połączyć widowiskowość i wątek turystyczny z rywalizacją sportową. Kiedy ekipy są w powietrzu, mają do wykonania zadania i różne ewolucje. Ludzie tego nie widzą, po prostu cieszą się widokiem dziesiątek pięknych balonów, a my na górze mamy satysfakcję z tego, że ktoś patrzy, a dodatkowo walczymy o miano najlepszej ekipy. Coś miłego dla każdego.

KM: Dzięki za rozmowę.



Warto odwiedzić stronę internetową i profil facebookowy stowarzyszenia - Balonowy Białystok.

Fot. Kamil Mróz


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5