Remisujemy z Łomżą. Ełk czeka najważniejsza kolejka sezonu [SKRÓT]

2018-06-11 11:00:00(ost. akt: 2018-06-11 11:49:53)

Autor zdjęcia: Paweł Godlewski/MKS Ełk

W sobotę mogliśmy się cieszyć z utrzymania w III lidze. Było blisko, ale się udało — MKS Ełk zremisował z Łomżą 2:2. Tym samym dopiero w najbliższą sobotę dowiemy się, czy czeka nas relegacja, czy jednak utrzymanie.
Było tak blisko szczęścia. W sobotę Mazurski Klub Sportowy na własnym boisku przyjmował ŁKS 1926 Łomżę. Jedna akcja, jeden celny strzał, skuteczniejsza gra w obronie — tyle dzieliło nas od pewności utrzymania w tym sezonie w III lidze. Niestety, podopiecznym Przemysława Kołłątaja udało się wywalczyć tylko remis. Ale nawet z tego "tylko" trzeba się cieszyć. Bo udało się zdobyć punkt, dzięki któremu niewykluczone, że już za tydzień będziemy cieszyć się z utrzymania.

Już w pierwszej groźnej akcji ełczan udało się podwyższyć wynik. Po składnym ataku, bardzo mocno na bramkę uderzył Dawid Ejza. Golkiper sparował strzał, piłka trafiła do Kacpra Jagłowskiego. Ten nie pomylił się i skierował futbolówkę na długi róg — było 1:0.

Kilka minut później po bardzo groźnym strzale w wynikaniu gości piłka dosłownie o centymetry ominęła bramkę Adama Radzikowskiego. Ale to ełczanie dyktowali w pierwszej połowie warunki. Drugą bramką pachniało już od jakiegoś czasu. Michał Świderski wyłożył w 23. minucie piłkę do Wojtka Kuriaty. Ten rajdem prawą stroną przegonił obrońców i dośrodkował. Jednak po zamieszaniu w polu karnym defensywa ŁKS-u oddaliła zagrożenie. Ale tylko pozornie. Zaraz miękko w pole karne znów dośrodkował Mariusz Łapiński, do piłki dopadł Świderski i oszukał golkipera podaniem, które trafiło wprost pod nogi Rafała Kalinowskiego. Nie pozostało nic, jak tylko dołożyć nogę i podwyższyć wynik na 2:0.

Zmiana na tablicy wyników przyszła jeszcze w doliczonym czasie pierwszej połowy. Rywale zaatakowali prawą stroną, udało im się dośrodkować do kompletnie niekrytego Daniela Lemańskiego. Po tym błędzie ełckiej defensywy Lemański miał mnóstwo czasu, by złożyć się do strzału i wykończyć akcję, co też uczynił. Arbiter zagwizdał na przerwę zaraz po zdobyciu bramki kontaktowej przez gości. Zaraz po gwizdku wznawiającym spotkanie ełczanie przystąpili do ataku. Mocnym uderzeniem lewą nogą wynik niemal poprawił Michał Świderski, ale zabrakło nieco celności. Później mieliśmy rzut rożny, a Jagłowski po raz drugi mógł się wpisać na listę strzelców. Znów zabrakło wykończenia. Potem to już goście narzucili ełczanom swoje tempo gry. Koszmar ziścił się znowu w doliczonym czasie gry. Tuż przed końcem spotkania znów doszło do tragicznego w skutkach błędu w obronie. Całkowicie niekryty w polu karnym Rafał Maćkowski otrzymał podanie po dośrodkowaniu i mocnym strzałem umieścił futbolówkę w siatce, Radzikowski nie miał żadnych szans na interwencję. Gospodarze domagali się odgwizdania faulu na jednym z ełckich obrońców, ale arbiter nie przyjął argumentacji i zakończył mecz. W ten sposób ełczanie stracili trzy punkty, zyskując tylko jeden. A mogło być tak pięknie.

Teraz sytuacja się skomplikowała. Chociaż faktycznie mamy duże szanse na utrzymanie, to istnieją scenariusze, w których czeka nas relegacja. Wszystko rozstrzygnie się w ostatniej kolejce. Gramy w sobotę z Lechią Tomaszowem Mazowieckim. To ważny mecz i dla nas, i dla rywali. Lechici, jeśli wygrają, a Widzewowi powinie się noga, awansują do II ligi. Stawka jest więc bardzo wysoka. Z kolei MKS, jeśli przegra, może mieć kłopoty w przypadku wyników korzystnych dla sąsiadów z ligowej tabeli. Nie pozostaje nic innego, jak w sobotę dać z siebie absolutnie wszystko.

mro


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5