Po linii najmniejszego oporu, czyli jak "załatwia się problemy" na ełckim SOR-ze

2018-11-16 17:30:00(ost. akt: 2018-11-16 18:24:41)

Autor zdjęcia: Kamil Mróz

INTERWENCJA\\\ Niedokładne rozpoznanie choroby na SOR-ze szpitala wojskowego mogło kosztować panią Agnieszkę życie. Nazajutrz po odesłaniu pacjentki do domu, ta trafiła do szpitala w Olsztynie, gdzie zdiagnozowano coś dużo groźniejszego.
Ełczanka Agnieszka Piotrowska ma 37 lat i choruje na stwardnienie rozsiane od półtorej dekady. Jest osobą, która się nie poddaje i o swoje zdrowie walczy, jak tylko może. Choroba zaatakowała w najlepszych latach jej życia, ale pani Agnieszka nie wpadła w rozpacz i stara się być na tyle samodzielna, na ile może. Ma kochającego męża i córeczkę, może też zawsze liczyć na siostry i dalszą rodzinę. Ale najwidoczniej nie na wszystkich przedstawicieli ełckiej służby zdrowia.

Przez kilka tygodni pani Agnieszka walczyła z ostrą gorączką, leczoną zgodnie z zaleceniami lekarza rodzinnego. Jej stan najpierw się poprawił, by nagle znacząco się pogorszyć. W poniedziałek 29 października pani Agnieszka trafiła na SOR ełckiej filii 1. Wojskowego Szpitala Klinicznego z Polikliniką SPZOZ w Lublinie. Lekarz rodzinny tego dnia w związku z innymi obowiązkami nie mógł skierować jej do szpitala wcześniej niż o godzinie 14, a jej sytuacja była na tyle poważna, że rodzina postanowiła wezwać na pomoc karetkę. Dyspozytor wiedząc o tym, że pacjentka jest chora na SM, a więc chorobę neurologiczną, skierował karetkę do szpitala wojskowego, gdzie jest jedyny w Ełku oddział neurologiczny.

Pani Agnieszka trafiła na SOR o godzinie 11:47. Dyżurował wtedy doświadczony lekarz chirurg. Pierwszym zmartwieniem na SOR-ze zgodnie z relacją rodziny było to, że nie ma skierowania do szpitala od lekarza rodzinnego. Pacjentka została jednak przyjęta zgodnie z procedurami. Ratownicy transportujący chorą do szpitala prosili o asystę rodziny, która przyjechała do szpitala tuż po karetce.

— Lekarz z nami nie chciał rozmawiać. Nie było żadnego wywiadu. Był opryskliwy. Dowiedział się tylko, że jest chora na SM i właściwie z rozmowy było tyle. Zostałam wyproszona z gabinetu, gdzie leżała Agnieszka. Była w przerażającym stanie, prawie całkowicie sparaliżowana, mogła ruszać jedynie oczami. Nie była w stanie nawet nic powiedzieć — opowiada Katarzyna Rutkowska, siostra.

Lekarz chirurg zlecił podstawowe badania i cewnikowanie. Na ich postawie stwierdził, że pani Agnieszka jest chora na zapalenie pęcherza moczowego. Nie wezwał neurologa na konsultację, co wydawać by się mogło, powinno być rzeczą absolutnie podstawową w przypadku pacjentki chorej na SM. Zamiast tego podał pani Agnieszce leki zgodnie ze swoją diagnozą, polecił udać się do poradni ginekologicznej i wypisał ze szpitala. Odesłał ją do domu po niecałych trzech godzinach. Personel szpitala nie pomógł nawet mężowi pani Agnieszki przetransportować niemal sparaliżowanej kobiety do auta.

Tymczasem w domu stan chorej cały czas się pogarszał. Nazajutrz rodzina postanowiła, że nie można dłużej czekać. Mąż pani Agnieszki zabrał ją do szpitala w Olsztynie. Tam pierwszą rzeczą, którą polecił przyjmujący lekarz, była punkcja i konsultacja neurologiczna. Szybka diagnoza: zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Na informację o tym, że w Ełku lekarz-chirurg rozpoznał zapalenie pęcherza moczowego, prowadzący w Olsztynie miał się tylko uśmiechnąć.

Zapytaliśmy o zdanie osobę pracującą w ełckiej służbie zdrowia. Prosiła o zachowanie anonimowości.

— Podejrzewam, że panią Agnieszkę znają wszyscy lekarze oddziału neurologicznego szpitala wojskowego. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie było chociaż konsultacji neurologicznej. Zastanawia mnie, jaki wpływ na jej zdrowie miała zwłoka i co by się stało, gdyby mąż nie wziąć spraw w swoje ręce i nie szukał pomocy w Olsztynie — mówi nam w rozmowie.

Niedokładna diagnoza mogła kosztować panią Agnieszkę życie. Być może będzie ją kosztować zdrowie. Bo chora poddana jest eksperymentalnej terapii na opóźnienie efektów stwardnienia rozsianego. Teraz w związku z sytuacją pani Agnieszka musiała przerwać branie leków. Rodzina nie wie, co będzie dalej.

— Po kilku dniach żona odzyskała świadomość. Agnieszka jest chora na SM, jesteśmy realistami i wiemy, że to choroba postępująca. Ale chcemy przedłużyć samodzielność Agnieszki tak długo, jak to możliwe. A takie "załatwienie problemu" jak wtedy na ełckim SOR-ze jest karygodne — dodaje Artur Piotrowski, mąż.

Skontaktowaliśmy się z komendanturą ełckiego szpitala wojskowego z pytaniem, czy w jej ocenie działanie lekarza dyżurnego było odpowiednie. W rozmowie pułkownik Tomasz Graf, komendant ełckiej filii 1. WSZK w Lublinie powiedział, że rodzina powinna złożyć oficjalną skargę na lekarza, wtedy dopiero będzie możliwość dokładniejszego przyjrzenia się sprawie.

Zapytaliśmy, czy nawet bez takiej skargi komendant przyjrzy się przypadkowi pani Agnieszki. Obiecał, że to sprawdzi, ale czeka na skargę rodziny.

— W takim razie złożymy skargę. Pewnie w Ełku i w Lublinie, bo boimy się, że tutaj zostanie to zamiecione pod dywan. Chcemy, żeby lekarze mieli świadomość, że do pacjentów powinni podchodzić z większą uwagą — kwituje mąż pani Agnieszki.

Kamil Mróz
k.mroz@gazetaolsztynska.pl

Obrazek w tresci

Komentarze (42) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. xxx #2705647 | 78.10.*.* 28 mar 2019 17:08

    przecież oni działają nielegalnie w tym wojskowym w ełku nie maja nawet zastępcy ds. medycznych jak ogólnowojskowy trep ma się przyjrzeć sprawie chyba tylko kamaszom lub onucom

    odpowiedz na ten komentarz

  2. ooo #2673724 | 37.47.*.* 1 lut 2019 17:55

    SOR Olsztyn Gorzej niż dno Za co im palaca to ja nie wiem

    odpowiedz na ten komentarz

  3. Kasia #2630255 | 94.254.*.* 24 lis 2018 08:11

    Ten szpital to jest coś strasznego !!! Jak można nie pomóc chorej osobie ?? Ostatnio zawiozłam tam mamę z zawrotami głowy wymioty było jej bardzo słabo duszno. Siedziała tam tyle czasu czekała aż ktoś się nią w końcu zainteresuje a pielegniareczki głośno się chichotały. Ciśnienie miała bardzo wysokie pobrali krew to trzeba było czekac godzinę na wyniki i musiała siedzieć na korytarzu na tych krzesełkach szok !! Okazało się że w krwi nic nie wyszło dali jej jakaś tabletkę i powiedzieli żeby poczekała na wypis, to to już mnie w ogóle z nóg zwaliło na wypis czekała z 2,5 godziny chora osoba źle się czująca nie udzielono jej żadnej pomocy i musiała jeszcze siedzieć na tych krzesełkach tyle czasu żeby czekać na wypis zamiast móc isc do domu i położyć się do łóżka. W domu się pogorszało wezwałam karetkę dali jej zastrzyk jakies leki i powiedzieli ze jakby nie przeszło to żeby przyjechała do miejskiego szpitala i nigdy więcej do wojskowego. No i wieczorem trafiła do miejskiego i tam postawiono jej diagnozę. To jest jakaś kpina ostatnio z tymi lekarzami i tak samo pielęgniarkami i oni chcą więcej pieniędzy ? Za co się pytam ?? Niech zaczną najpierw coś robić.

    odpowiedz na ten komentarz

  4. Robert #2625681 | 188.147.*.* 17 lis 2018 20:02

    Pisałem o tym wczoraj. System w USA jest idealny do naszych wsrunków. Wystarczy doktorków ysłać na studia płatne!!!!!! Bardzo dużo płatne. Akredytowane oczywiście przez państwowy bank. Skończyłyby się szantaże że wyjadą za granicę itp... chcesz wyjechać proszę bardzo spłaciłeś kredyt... to bajo!!!! Skończyłaby się opryskliwość bo ten niekulturalny nie miałby roboty bo nikt by do niego nie poszedł. Człowiek który płaci podatki ma być obsłużony godnie i z jak najlepszymi intencjami. Dziś nie mamy wyjścia bo ta banda wykształcona za nasze podatki wie że jak przez NFZ nam nie pomoże to i tak im zapłacą, nadtępnie pomoże nam troszkę ale już prywatnie za to z uśmiechem na ustach. Ta banda ma dwóch żywicieli....NFZ na który sowicie płacimy i nas tylko że prywatnie. Zdrówk!!!!

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. obecnie niepełnosprawny #2625679 | 91.210.*.* 17 lis 2018 19:58

      Kilkanaście lat temu, miałem wypadek, złamanie kości udowej w dwóch miejscach, otwarte złamanie. W szpitalu miejskim w Ełku "lekarz" "chirurg" przez pięć tygodni trzymał mnie na wyciągu bo uważał, że kość sama się zrośnie. Po trzech tygodniach i zdjęciu rtg przyszedł na salę i swoimi rączkami ustawiał mi potrzaskane kości. Po pięciu tygodniach przewieziono mnie do szpitala wojskowego i tam operacyjnie zespolono kość. Niestety noga już o 5 cm krótsza. Ten sam pan "doktor" "chirurg" na obchodzie nie zauważył, że mój ojciec odlatuje z powodu niskiego poziomu cukru, jest cukrzykiem i trafił do szpitala po wypadku. Ten sam " lekarz" tak założył gips na nogę mojemu synowi, że po dwóch dniach noga była sina, czarna. Ten wspaniały wyuczony na ludzkiej krzywdzie pan "doktor" "lekarz" "chirurg" do dnia dzisiejszego dba o Nasze zdrowie w szpitalu miejskim na Barankach.

      Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

    Pokaż wszystkie komentarze (42)
    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5