Elbrus zdobyty! Ełczanin na najwyższym szczycie Kaukazu

Marek Radliński uwielbia aktywność fizyczną i adrenalinę. Jest wychowankiem Międzyszkolnego Klubu Sportowego Żak Ełk, gdzie trenował judo pod okiem trenera Jerzego Ćwieka. Cały czas trenuje na macie, biega, jeździ rowerem. Paralotniarstwo, skoki spadochronowe, motocykle, podróże to właściwie codzienność. Wspinaczka wysokogórska jest dla niego czymś nowym. Elbrus jest wyzwaniem, możliwością lepszego poznania siebie.

Markowi w wyprawie towarzyszy Szymon Andruszkiewicz, mieszkaniec Giżycka.

Na facebookowym profilu "Mazury na Szczyt" na bieżąco można śledzić przebieg wyprawy. Kilka dni temu pojawił się bardzo radosny wpis.

- Mamy to! Pierwszy atak odpuszczony na wysokości 5000 metrów. Jak wracają profesjonaliści, to my też. Załamanie pogody trwało 3 dni. Śnieg, deszcz, wichura. Po zejściu postanowiliśmy, że nie odpuścimy. Prognoza pogody na dzisiejszą noc przewidywała bezchmurne niebo, wiatr i okrutne zimno. Decyzja? Działamy. Wiatr przestawiał namioty i kontenery. Ciężko było opuścić ciepły śpiwór, założyć raki i zacząć wielogodzinną wspinaczkę. Daliśmy radę. Opuszki palców mamy nadal zdrętwiałe. Około 7 rano na szczycie załopotały flagi naszych partnerów: Urząd Miasta Ełku, Giżycko, Mazurskie Stowarzyszenie Lotnicze. Dziękujemy także Klimat Salon Fryzjerski, Baltic Polska - Pomorze, Fundacja "Kierunek Ultra". Wszystkim, którzy do końca trzymali za nas kciuki wielkie dzięki. Naprawdę czuliśmy Wasze wsparcie - czytamy na profilu wyprawy.

O tym, jak trudne to było wyzwanie świadczy jeszcze jeden wpis uczestników wyprawy.

- Z wielkim smutkiem przyjęliśmy wiadomość, że dzień przed naszym atakiem szczytowym na Elbrusie zginął obywatel Irlandii Alan Mahon. Szczerze współczujemy najbliższym oraz towarzyszom wspinaczki - czytamy.