Bohaterskie zachowanie strażaka "po służbie" – uratował życie tonącym dziecku i matce

2019-07-30 16:23:59(ost. akt: 2019-07-30 16:56:02)

Autor zdjęcia: Natalia Samorajczyk

W poniedziałek przed południem wózek z przypiętym do niego dzieckiem zjeżdża do Jeziora Ełckiego. Zrozpaczona matka wzywa pomocy i rzuca się do wody. Sama nie umie pływać. Jedyną osobą na promenadzie jest w tamtej chwili Grzegorz Ramotowski.
Kiedy wózek z dzieckiem wpadł do wody, Grzegorz Ramotowski był jedyną osobą na promenadzie. Biegał – bo lubi, dla zdrowia, dla utrzymania formy. W uszach miał empeczwórkę, nie słyszał krzyku.

Dostrzegł jedynie wózek toczący się w kierunku wody i biegnącą za nim, wymachującą rękami kobietę. Bez chwili zastanowienia rzucił się na pomoc, choć w tamtym momencie brakowało mu około 200 metrów do samego miejsca dramatu.

Gdy dobiegł do krytycznego punktu, miał do uratowania już dwa życia – przypięte do wózka dziecko i matkę malucha, która w instynktownym i rozpaczliwym odruchu jako pierwsza wbiegła do wody. Sama nie umiała pływać.

– Włączył mi się automat. Widziałem, że dzieje się coś nienaturalnego. W pierwszej kolejności myślałem oczywiście o dziecku. Jezioro w tamtym miejscu jest głębokie, sam nie czułem gruntu pod stopami. Co gorsza, matka dziecka również zaczęła się topić i bezwiednie chwytała mnie w próbie ratowania własnego życia – tłumaczy nam pan Grzegorz.

Ludzie zaczęli się schodzić dopiero, gdy zorientowali się, że wydarzyło się i dzieje coś zagrażającego ludzkiemu życiu.
– Próbowałem jak najszybciej wydostać się z wody. Jeszcze w jeziorze udało mi się wykonać u dziecka 3 – 4 uciśnięcia klatki piersiowej. Przekazałem wtedy malucha innym świadkom zdarzenia i zacząłem ratować matkę – relacjonuje starszy aspirant Straży Pożarnej w Ełku.

– Kobieta "pływała" jak spławik – szła na dół, odbijała się, wyłaniała z wody, chwytała powietrze, na pewno kilka razy tak zrobiła. No ale ja nie mogłem dwojgu na raz pomóc. Musiałem wybrać – albo jedno, albo drugie – "tłumaczy się" Grzegorz Ramotowski.

Zgodnie z relacją pana Grzegorza już na brzegu konieczna była kontynuacja sztucznego oddychania u malca. Dziecko po prostu nie oddychało. Szczęśliwie szybko zaczęło nabierać różowych kolorów, płakać, z czasem stawało się coraz spokojniejsze.

Matka malca nie mogła normalnie oddychać z powodu ataku paniki, twierdziła, że się dusi. Strażak spokojnie wyjaśnił jej, co powinna robić, by zapanować nad swoim ciałem. Świadkowie dramatu wezwali pogotowie ratunkowe, które zaopiekowało się kobietą z dzieckiem.

Jak się okazuje, wezwanie zaopatrzonej w profesjonalny sprzęt pomocy także nie było łatwe. Przypadkowi przechodnie byli turystami i nie potrafili dokładnie określić, gdzie się znajdują. Szczęśliwie wszystko się udało.

W ten sposób strażak i ratownik medyczny z Ełku w jednym stał się bohaterem. Nawet jeśli nie chce.
– Każdy, kto by był na moim miejscu, by tak zrobił – mówi nam Grzegorz Ramotowski.

Jest lekko onieśmielony i sprawia wrażenie zmęczonego szumem medialnym wokół niego. Nie rozumie, dlaczego nagle wszyscy do niego dzwonią, chcą się spotkać, robić zdjęcia.
– Lubię swoją pracę. Ją się po prostu wykonuje: działanie, nie roztrząsanie. Czuję się dobrze, młodo, mam chęć pomagania – wyjaśnia z uśmiechem na twarzy pan Grzegorz.

Jest strażakiem od 20 lat. Mógłby już przejść na emeryturę, ale nie chce. Dodatkowo pracuje jako ratownik medyczny w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym przy Szpitalu Wojskowym w Ełku.
– Bycie strażakiem umożliwiło mi zdobycie kwalifikacji ratownika medycznego. Komendant zezwolił mi nabierać doświadczenia jako ratownik, by móc udzielić profesjonalnej pomocy w sytuacji, kiedy straż pożarna przyjeżdża jako pierwsza na miejsce zdarzenia – tłumaczy ełcki strażak-bohater.

To pierwsze tego typu zdarzenie w życiu Grzegorza Ramotowskiego. Koledzy z jego jednostki mają jednak za sobą podobne historie. Około dwa lata temu jeden z nich uratował życie dławiącemu się w supermarkecie dziecku.

Grzegorz Ramotowski ma żonę i dwoje dzieci – jedno dorosłe, drugie prawie. Strażak, zapytany o podejście rodziny do jego zawodu, wyjawia nam.
– Nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Po prostu żyjemy, działamy. Rodzina rozumie, że jestem strażakiem, że zdarzają się ekstremalne sytuacje – mówi pan Grzegorz.

Komentarze (13) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Renata #2769810 | 37.30.*.* 30 lip 2019 17:48

    Ciągle utwierdzam się w przekonaniu że strażacy to profesja zasługująca na największy szacunek, zaufanie i... wynagrodzenie!!! Policja przy nich to patałachy, nygusy, przekupki i kumoszki.

    Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. b #2769797 | 79.187.*.* 30 lip 2019 17:31

      Brawo i dziękujemy - bohaterski Pan uratował 2 życia i to jest ważne !

      Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

    2. e l f #2769976 | 89.228.*.* 31 lip 2019 00:47

      Bóg wiedział, kogo wysłać na bieganie w tamtą okolicę w tamtym czasie. Amen !

      Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

    3. Renata #2769809 | 37.30.*.* 30 lip 2019 17:47

      Ciągle utwierdzam się w przekonaniu że strażacy to profesja zasługująca na największy szacunek, zaufanie i... wynagrodzenie!!! Policja przy nich to patałachy, nygusy, przekupki i kumoszki.

      Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

      1. Turbo #2770241 | 46.170.*.* 31 lip 2019 15:20

        Barwo Panie STRAŻAK !

        Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

      Pokaż wszystkie komentarze (13)
      2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5