Szkoła Podstawowa nr 1 w Ełku wróciła z Australii i oto jak ją wspomina

2019-11-26 21:37:55(ost. akt: 2019-11-26 21:47:25)
Australia, Australia i po Australii. Zostały wspomnienia i opalenizna. Niektórzy mają pamiątki, a inni swoje pamiątki już zjedli (na przykład słynne ciasteczka czekoladowe). Na usta ciśnie się pytanie, czy podróże kształcą. A i owszem. Kształcą i to jak! Wiemy na przykład, że najlepiej nie brać z sobą super walizek, bo albo będą obtłuczone, albo naderwane, albo, co się zdarzyło w naszym przypadku, zagubione. Wiemy też, że należy uzbroić się w cierpliwość, bo jak na razie, linie lotnicze walizki znaleźć nie mogą, a mała nie była, lekka tym bardziej... i w dodatku wypełniona prezentami dla naszych australijskich przyjaciół. Bez walizki jednak sobie poradziliśmy, ale im dalej w las, tym robi się ciekawiej...
Taki kangur na przykład… przepiękny, mądry, duży, z buźką inteligenta, a jak się do takiego zbliżyć to można i w zęby oberwać. Czuwaj, bo nigdy nie wiesz, kiedy kangur zastosuje lewy sierpowy. Mimo to, spotkanie z dziko żyjącymi torbaczami wywarło na nas takie wrażenie, że biegaliśmy za nimi z aparatami jak paparazzi. Na samo wspomnienie gęba śmieje się od ucha do ucha.

A papugi? O te, to dopiero. I kakadu, i królewskie, i jakie tylko Państwo sobie życzą. Wszelkiego wzrostu, koloru, maści i typów charakterologicznych. Tak jak kangury spotkaliśmy je w ich naturalnym środowisku. Tak po prostu. Wystawiliśmy tacki z ziarnami, a one ni stąd ni zowąd zleciały się, aby pałaszować smakołyki. Siadały na nasze ramiona, głowy, ręce - były wspaniałe, choć nie pozwalały sobie na zbytnie spoufalanie z ludźmi: każda próba dotknięcia piór kończyła się dziobnięciem. Na szczęście palce i uszy pozostały całe. Pióra ptaszków chyba też, bo wielu próbowało je głaskać.

Szczególnie cieszyliśmy się z powodu ocalałych uszu, bo kto by nas budził codziennie o dziwnych godzinach? Przy naszym hotelu poranne trele morele to był codzienny rytuał, a wykonywane były jedne z ciekawszych utworów muzycznych. To nic, że o piątej rano, a czasem wcześniej. To nic, że sprawców nie udało się wypatrzeć. Nietypowy śpiew nas urzekł i już i wiwat ptasi raj.
A czy Państwo wiedzą co robić żeby łatwiej się żyło? Żeby problem nie był jednak czymś nie do rozwiązania i żeby się pomimo wszystko uśmiechać do życia? Jest na to rada. Sposób australijski. Za każdym razem, gdy coś idzie niekoniecznie po naszej myśli mówimy „It’s OK” i to działa. Stąd ciągle uśmiechnięci ludzie dookoła, przyjaźni, wyluzowani. Stwierdzam z pełną świadomością, że Australijczycy mają australijskie minki, a Polacy mają minki polskie. I wiem, co jest temu winne. Winna jest pogoda,

Ja akurat jesień uwielbiam, ale podkówkę mam. Idę sobie w sklepie w Melbourne, spokojna, zadowolona, jednym słowem heppi, a tutaj zaczepia mnie chłopak i pyta, czy ze mną aby wszystko w porządku, bo taka jakaś minka u mnie nie wyraźna. A jednak!

Przyroda. Ona nadaje rytm, nadaje też sens życiu. Natura jest przepiękna i drzemią w niej potężne moce. W Austalii obcowanie z eukaliptusami, palmami, ogromnymi paprociami oraz strusiami, kangurami, wombatami było z jednej strony czymś zwyczajnym, a z drugiej dla nas zupełnie nowym i spektakularnym.

Tak daleko poza granice kraju pojechaliśmy dzięki projektowi Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”„Razem dla Edukacji”, współfinansowanego przez MEN w ramach konkursu „Rodzina Polonijna”. Było warto trochę się postarać, bo już teraz marzymy o powrocie do kraju Aborygenów, kraju, w których właśnie zaczęła się wiosna, kwiaty rozkwitają i robi się coraz cieplej. Tymczasem jesteśmy tutaj i przygotowujemy się na przyjęcie naszych gości. W przyszłym roku odwiedzą nas nasi australijscy przyjaciele – p. Magda Delport – koordynatorka Polskiej Sobotniej Szkoły im. Marszałka Piłsudskiego w Rowville, Melbourne wraz ze swymi uczniami. Czekamy na nich z utęsknieniem.

Otylia, Paweł, Malwina, Weronika, Kasia, Julia


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5