Posypały się mandaty za brak zakrycia twarzy

W związku z epidemią koronawirusa SARS-CoV-2 cały teren naszego kraju objęto tzw. „żółtą strefą”. W ostatnią sobotę zaczął obowiązywać zapowiadany wcześniej, rządowy nakaz noszenia zakrycia twarzy w miejscach publicznych. I o ile podobne regulacje obowiązywały już wcześniej, podczas wiosennego epizodu korona wirusowych obostrzeń, to wtedy ełcka podchodziła stosunkowo wyrozumiale do tych osób, które nie chciały się do rządowego zakazu dostosować. Wówczas także pojawiały się mandaty, chociaż tam gdzie było to możliwe, funkcjonariusze starali się ograniczać do pouczania. Teraz jest o wiele ostrzej. Już sypią się mandaty – jak np. na ełckim dworcu, gdzie policja podjęła interwencję w wyniku donosu kierowcy autobusu.

Do poniedziałku (12 października) mandatami ukarano w powiecie około 30 osób. Ile razy podejmowano interwencję do środy? (składaliśmy gazetę do druku w czwartek rano).

— Od soboty, czyli od momentu podjęcia działań, do środy było 70 wykroczeń (pouczenia, mandaty, wnioski o ukaranie do sądu), a od poniedziałku do środy 38 — mówi Agata Kulikowska de Nałęcz z ełckiej komendy.

Rzeczniczka dodaje, że policjanci widząc niestosowanie się do nakazu (zakrywania twarzy) proszą o dostosowanie się, jeżeli nie, wówczas "wyciągają konsekwencje". Ponadto, policja ma wsparcie strażników miejskich.

— Zgodnie z poleceniami wojewody, od 10 października, codziennie delegowani są do dyspozycji KPP w Ełku strażnicy miejscy, którzy pełnią służbę w patrolach z policjantami — tłumaczy rzeczniczka.

Jak do kwestii obowiązku noszenia maseczek odnoszą się ełczanie? Czy uznają mandatowanie przez policję za zasadne? Gdy poruszyliśmy ten temat na naszym FB pojawiły się mocne komentarze.

— Może by tak wprowadzić nakaz zakrywania też oczów (pisownia oryginalna) . Zakryli usta żeby nas zamknąć ,teraz czas na oczy byśmy nie musieli patrzeć jak doprowadzają nasze państwo do ruiny — kpi z nakazu noszenia zakrycia twarzy Joanna.

— Te maseczki są tak samo skuteczne jak prezerwatywa zrobiona na drutach. Nie żebym się czepiał — ocenił przydatność symbolu epidemii Ireneusz.

W znacznej mniejszości są zwolennicy rządowych nakazów i obostrzeń. Jak Celina, która twierdzi, że zabezpieczają przed koronawirusem. Bardzo chwali sobie fakt, że policja karze mandatami za brak zakrycia twarzy.

— Tak jestem za, musimy sie zabezpieczać przed koronawirusem i bardzo dobrze ze są mandaty bo dużo osób na pewno by nie zakładało maski. W niczym nie przeszkadza lecz nas broni — utrzymuje kobieta, która pod swoim wpisem zebrała lawinę krytyki.

Nasi Czytelnicy poruszyli także temat „legalności” wystawianych mandatów. W tej kwestii wydają się zgodni.

— Przede wszystkim karanie za brak maseczki jest przekroczeniem uprawnień, czyli przestępstwem. Ustawa jasno określa na kogo można nałożyć obowiązek zakrywania nosa i ust. Rozporządzenie jako akt prawny niższej rangi nie może zmieniać treści ustawy — twierdzi KamER.

Inni zwracali uwagę, że sądy od razu odrzucają takie mandaty jako wystawione bezprawnie. Czy to prawda?

Tak, a przynajmniej tak było w trakcie wiosennej odsłony epidemii koronawirusa. Ci, którzy nie przyjęli mandatu stawali przed sądem, a ten z miejsca uznawał wystawienie mandatu za bezprawne. Nie było ustawowych regulacji, na podstawie których byłoby to możliwe. Rząd stworzył co prawda pewne regulacje, ale pełne podstawowych błędów, jak np. przepisy, które powołują się na… nieistniejące podstawy prawne. Do tego dochodziło naruszanie praw konstytucyjnych obywateli. Co ciekawe, ze swojego niechlujstwa legislacyjnego zdaje sobie sprawę sam rząd.

Przyznał to bez krępacji sam premier Morawiecki, który na zdalnym spotkaniu konsultacyjnym z posłami (notabene wydarzenie całkowicie przegapione przez media ogólnopolskie – przyp. red.) został zapytany, „jakie są podstawy prawne podejmowanych przez rząd działań”.

— Podstawą prawną jest ustawa z marca, a jeśli nie do wszystkich działań mamy podstawę prawną to na następne posiedzenie Sejmu przygotujemy nową ustawę — odpowiedział Mateusz Morawiecki, którego uzupełnił szef KPRM, Michał Dworczyk dodając: — Jako że jest to kwestionowane przez polityków i prawników to zostanie to zmienione w ustawie. Projekt jest już gotowy.

Zdalne spotkanie z premierem, przeprowadzone 15 października samo w sobie zasługuje na większą uwagę. Na pytanie jednego z posłów (Jakub Kulesza, Konfederacja) „czy rząd analizował studium polityk walki z epidemią z innych krajów – np. Szwecji? (koncepcja nabycia odpowiedzialności zbiorowej przez społeczeństwo – przyp. red.), szef krajowego sanepidu, Jarosław Pinkas zalecił posłowi „pomyśleć o własnych dziadkach”. Przy okazji pochwalił się, że sanepid otrzymał „ogromne wsparcie od spółek skarbu państwa i rządu. Nowe samochody, nowe komputery i nowe telefony, które posłużą przez lata”.

Jarosław Pinkas jest też autorem innej, mniej znanej wypowiedzi. W ubiegłym miesiącu na antenie Radia Zet powiedział, że celem nakazu maseczek jest przypominanie, że trwa pandemia, a nie ochrona przed patogenami.

— To jest taka maseczka, która powoduje to, że myślę, że muszę zachować dystans, nie dotykać twarzy. Ta maseczka ma oczywiście także w jakiejś mierze, no nie w pełni oczywiście, zatrzymuje patogeny. Ale ta maseczka świadczy o tym, że jest pandemia — wyjawił Główny Inspektor Sanitarny kraju.

MCH
fot. nszz policjantów