Wyszli z zaklętego kręgu i odzyskali męskość

2021-03-19 12:00:00(ost. akt: 2021-03-20 11:05:26)

Autor zdjęcia: Freepik

Jednych do podjęcia tego nietypowego „wyzwania” skłoniły przypadłości natury intymnej. Inni z kolei szukali sposobu na odzyskanie zatraconej męskości. Rozwiązaniem ich problemów okazał się NoFap, trend który zdobywa sobie coraz to nowe rzesze adeptów.
Powstał jako remedium na uzależnienie od pornografii i z biegiem lat stał się niejako metodą samodoskonalenia i odzyskiwania męskości. Ci, którzy spróbowali, twierdzą że działa. Jednocześnie niepewnie do tematu odnosi się świat medycyny, a zagorzałego wroga znalazł w… branży porno.

NoFap (skrót od no fapping) to praktyka polegająca na „przeprogramowaniu” mózgu w taki sposób, aby nie potrzebował nieustannego „dopływu” dopaminy wyzwalanej przez pornograficzne treści – tak jednym zdaniem można opisać to ciekawe zjawisko. NoFap – jak twierdzą jego praktykanci – pomaga w zrozumieniu zagrożeń jakie niesie masturbacja i sprawia, że odzyskują oni swoją utraconą męskość.

IMPULS DALI CHIŃCZYCY?

Na pomysł propagowania idei powstrzymywania się od masturbacji w celach czysto prozdrowotnych „wpadł” pewien amerykański programista, Alex Rhodes, który około 11 lat temu zapoznał się z pewnym ciekawym chińskim badaniem z 2003 r. dotyczącym testosteronu. Wykazało ono, że mężczyźni powstrzymujący się od masturbacji (a dokładnie ejakulacji) przez siedem dni doznają nagłego wzrostu poziomów testosteronu (nawet o 145, 7 proc.) w ostatnim dniu badania.

To zainspirowało Rhodesa do założenia społeczności NoFap i propagowania wśród innych „poprawy swoich relacji międzyludzkich”, podjęcia wyzwania siły woli – przejęcia kontroli nad swoją seksualnością i przekształcenia jej w supermoce”, ale z jednym warunkiem: „powstrzymania się pornografii i towarzyszącej jej masturbacji”. Społeczność funkcjonująca początkowo głównie na popularnym Reddicie, bardzo szybko zaczęła nasycać się praktykami gotowymi podjąć „wyzwanie”.

Wyzwanie to nic innego jak próba powstrzymania się od masturbacji na pewien czas, a docelowo być może i na zawsze. Zazwyczaj jest mowa o 30/60 dniach. „Śmiałkowie” podejmujący wyzwanie mają za zadanie unikanie pobudzaczy seksualnych, czy to treści graficznych, a nawet – w skrajnych przypadkach – nawet sytuacji towarzyskich, które mogłyby sparaliżować cały proces. Dlaczego to takie istotne?

JEDEN STRZAŁ MOŻE ZEPSUĆ WSZYSTKO

Najważniejsze w NoFap-ie jest to, aby przez cały okres wyzwania nie dopuścić do wytrysku nasienia i – co równie ważne – osiągnięcia orgazmu. Tutaj zwolennicy no fappingu mają argumenty natury biochemicznej. Wraz z wytryskiem pozbywamy się spermy, która jest naładowana minerałami i cennymi substancjami śladowymi. To ubytek dla organizmu, zwłaszcza w przypadku, gdy ktoś prowadzi kompulsywną masturbację i nie dba o właściwe uzupełnianie braków odpowiednią dietą/suplementami. Mówiąc w skrócie – częste „strzelanie” wyjaławia stopniowo męski organizm.

Z kolei orgazm wyzwala potężny koktajl hormonów, który działa inaczej na nas, mężczyzn, niż na kobiety. Może wesoły przykład? W XIII księdze Pana Tadeusza, autorstwa Aleksandra Fredry czytamy, iż „Po czym Tadeusz zmęczony, legł d**ą do żony”. Kto czytał dalej wie, iż o ile Tadeusz regenerował siły to Zosieńka nabrała akurat większej ochoty na igraszki ze swoim świeżym żonkisiem. Możemy się śmiać z tego opisu (i takaż była intencja autora), ale nie możemy odmówić mu prawdziwości, zwłaszcza, że zachowanie Tadeusza tłumaczą właśnie hormony. Nie zagłębiając się w szczegóły natury stricte medycznej – orgazm działa na mężczyzn „usypiająco”, ale za to panie po wdrapaniu się na Himalaje rozkoszy są gotowe do podbijania świata!

A teraz wracamy „na ziemię”. Zwolennicy NoFap-u unikają orgazmu i ejakulacji. O ile na początku założenia tej ideologii mówiły o całkowitej abstynencji seksualnej, to obecne warianty dopuszczają klasyczny akt seksualny z żywym partnerem. Najciekawsze jest to, że dla wielu to właśnie problemy natury relacji damsko-męskich skłoniły do spróbowania no fappingu.

Internet zachęca swoją anonimowością, co przekłada się na większą szczerość samych Internautów. Gdy praktykanci no fappingu podjęli wyzwanie w postaci zaprzestania masturbacji, na forach poświęconych NoFap wysypały się obficie naprawdę mięsiste i szczere do bólu relacje. Bardzo często przyjmowały formę swoistych pamiętników/raportów. To prawdziwe studium walki z samym sobą, naginania siły woli, wielu zawodów, niepowodzeń w trakcie wyzwania, tzw. relapse-ów – czyli nieupilnowania się i sięgnięcia po „instrument” i co za tym idzie – wytrysku – co rujnuje całe wyzwanie.

Prześledzenie perypetii i zmagań praktyków NoFap-u z samymi sobą daje również odpowiedź na pytanie dlaczego w ogóle decydują się na takie (sądząc po opisach) katorgi. Czy gra jest warta przysłowiowej świeczki? Wygląda na to, że jak najbardziej.

CIERPIENIE (ABSTYNENTA) USZLACHETNIA?

Grupy generalnie są, jak już wspomniano, dwie. Pierwsza to ci, którzy po prostu mają problemy natury seksualnej, najczęściej ze wzwodem lub przedwczesnym wytryskiem. Natomiast druga grupa to faceci, którzy szukają sposobu na odzyskanie męskości. Tak naprawdę obie się w jakimś momencie uzupełniają. Jednych i drugich łączy także jeden zasadniczy fakt – są uzależnieni od porno i masturbacji. Wielu z nich wyznaje na forach, że zrozumieli to dopiero gdy udało im się skutecznie zrealizować „wyzwanie” NoFap, bardzo często po wielu próbach i niepowodzeniach. Dochodzą do wniosku, że porno wyzuwa z uczuć, uzależnia i tworzy fałszywy obraz rzeczywistości, w której kobiety są zawsze atrakcyjne i chętne do seksu.

Oprócz uprzedmiotowienia kobiet, porno i masturbacja szkodzą także tym popełniającym „grzech Onana” i to bezpośrednio. Bóle pleców, mięśni, osłabienie i brak tężyzny fizycznej, ale także zniewieścienie i depresja – bardzo często praktycy no fappingu zwracają uwagę, że rezygnacja z porno i masturbacji de facto wyleczyła trapiące ich przypadłości. Czy to możliwe? Jakkolwiek wydawałoby się to dziwne, to biochemia ludzkiego ciała mówi nam, że tak.

Tutaj dochodzimy pośrednio do drugiej grupy praktyków NoFap-u. Panów, którzy po odstawieniu „narzędzia samobójstwa” odzyskali wewnętrzną pewność siebie, nabrali śmiałości do kobiet, ale też odwagi w sytuacjach stresogennych, co bardzo często szło również w parze ze zmianami natury czysto fizycznej. Panowie raportowali obniżenie tonu głosu, mieli gęstszy zarost i zdrowsze włosy, zauważyli wyostrzenie się ich rysów twarzy, a nawet powiększenie mięśni. Wielu skorzystało z takiej „okazji” i zbudowało nowego siebie, łącząc zasady NoFap i podjęcie aktywności fizycznej, na którą wcześniej po prostu nie mieli siły i ochoty, właśnie z powodu „tkwienia” w fałszywej rzeczywistości pornomasturbacji.

NOFAP? NIHIL NOVI

Świat seksuologów i innych przeróżnej maści seks ekspertów wyśmiewa założenia NoFap-u i wzywa na pomoc świat klasycznej medycyny akademickiej, aby wraz z nią wyśmiała rzekome pozytywne efekty zaprzestania masturbacji i podważyła tezę, że sama w sobie jest szkodliwa. Ale tutaj sprawa też nie jest jasna, bo tak naprawdę zależy, jakiego specjalistę zapytamy? Pediatrę? Onkologa? A może po prostu ekspertów medycyny sportowej, bo akurat w sporcie NoFap jest od wielu, wielu lat bardzo dobrze znany. Zanim jeszcze nawet urodził się pomysłodawca idei, Alex Rhodes.

O tym, że wstrzemięźliwość seksualna jest pomocna w pewnych kwestiach wiedzieli antyczni atleci, którzy rywalizowali na olimpiadach. Podobnie jak generałowie wojsk Aleksandra Wielkiego, którzy przed ważnymi i dużymi starciami zabraniali elitarnym oddziałom jakichkolwiek kontaktów z obozowymi kurtyzanami lub z kolegami (homoseksualizm kiedyś był bardzo popularny). NoFap działał też w drugą stronę.

W średniowiecznej Europie (i nie tylko) "popularną" praktyką przed walkami rycerzy było „osłabianie” zawodnika ekipy rywala podsuwaniem mu apetycznej niewiasty, akurat dzień lub kilka godzin przed pojedynkiem lub turniejem.

NoFap stosował wielokrotnie przed walkami Mike Tyson, legenda pięściarstwa, podobnie jak wielu topowych zawodników MMA, ale także futbolistów, piłkarzy itd. Wszędzie tam, gdzie wymagana jest siła, zręczność, dynamika i refleks wstrzemięźliwość tylko pomaga.

Idea no fappingu sama w sobie nie jest inwazyjna, nikt do niej nie zmusza, nie są prowadzone w mediach duże kampanie propagujące NoFap, a mimo to znalazł on sobie zaciekłego wroga. Co ciekawe, przywołuje on naprawdę kuriozalne argumenty.

Wielkim krytykiem NoFap jest branża porno, która co oczywiste zarabia potężne pieniądze na kreowanej przez siebie porno rzeczywistości i NoFap może przecież odbierać jej klientów. „Troskliwa” branża porno podnosi argumenty natury – cóż za groteska - „wychowawczej”, twierdząc, że no fappowicze kłamią mówiąc, iż masturbacja i porno są czymś niekoniecznie dobrym. Pornobiznesmeni.

Gdy twórca pojęcia NoFap wygrał proces o zniesławienie z krytykami swojego ruchu, przeróżni nauczyciele i terapeuci seksualni wraz przedstawicielami branży porno pożalili się portalowi Motherboard, że „boją się działań prawnych ze strony NoFap, a niektórzy z nich nie chcieli "otwarcie mówić o masturbacji i bali się, że oglądanie porno stanie się niemoralne…"

MCH

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5