Moim największym marzeniem jest po prostu dać kilka fajnych walk

2021-11-26 10:15:51(ost. akt: 2021-11-27 22:37:06)

Autor zdjęcia: Michał Syrowatka/FB

Michała Syrowatki ełckim fanom sportu nie trzeba przedstawiać. Rozpoznawalny w całym kraju pięściarz, zdobywca tytułu WBO Continental na londyńskim Wembley (2017 r.), wrócił trenować do ełckiego Mazura i tutaj będzie odbudowywał swoją karierę. Pod koniec października wygrał z Piotrem Szmajdą, a teraz pod okiem trenera Tadeusza Biryło przygotowuje się do kolejnego pojedynku. Te i inne tematy udało nam się poruszyć w krótkiej rozmowie z najbardziej rozpoznawalnym obecnie aktywnym ełckim pięściarzem.
Wielu fanów pięściarstwa zastanawiało się, gdzie jest i co robi Michał Syrowatka po porażce z Przemkiem Runowskim. Niektórzy dywagowali, czy będziesz jeszcze boksował. A tu proszę – współpraca z Tomkiem Babilońskim i powrót do ełckiego Mazura, pod skrzydła Tadeusza Biryło. Czy to jedna z ważniejszych decyzji w twojej karierze? Potrzebowałeś takiej zmiany?

— Odpoczynku potrzebowałem, bo byłem zmęczony tym boksem, tym wszystkim. To na pewno. Jeżeli chodzi o zmianę trenera i podjęcie współpracy z trenerem Biryło, to nie mam już wystarczającej motywacji, aby jeździć ciągle na przygotowania w Polsce, do Warszawy czy gdzieś indziej. A z trenerem Biryło zawsze nam się bardzo dobrze współpraca układała. Jest dobrym trenerem, może jeszcze nie stricte zawodowym, ale jednak uczymy się cały czas – zarówno on i ja – codziennie o sobie i o boksie. Na dzień dzisiejszy współpraca układa się bardzo dobrze, myślę że będzie tylko lepiej.

Na ostatniej gali Tomka Babilońskiego zdemolowałeś boleśnie Piotrka Szmajdę. Jakie masz wnioski po tej walce? Na pewno pokazałeś doświadczenie i ringowy spryt, a czy widzisz coś, nad czym trzeba popracować?

— Jak oglądam tę walkę to przede wszystkim jestem niezadowolony. Fakt, wygrałem ją, ale to był zawodnik z którym „nie mogłem” przegrać biorąc pod uwagę moje umiejętności i doświadczenie w ringu. To nie mogło skończyć się inaczej, nie było takiej możliwości. W tej walce nie byłem dobrym zawodnikiem. Byłem co najwyżej wystarczająco dobry, aby wygrać ze Szmajdą. Na pewno byłem od niego sporo, bardzo dużo, silniejszy fizycznie.

Obrazek w tresci

Po walce mówiłeś coś przez moment do pokonanego rywala. Pocieszałeś go, czy chwaliłeś za ambitną postawę w ringu?

— I jedno i drugie. Widzę, że chłopak był strasznie załamany. Po boksersku wziąłem go pod skrzydełko starszego kolegi. Powiedziałem mu, że nie ma czego się przejmować, że przegrana ze mną to nie jest żaden wstyd. Powiedział, że wie i że jest moim fanem. Najlepsze było to, że powiedział, że jak był młody to oglądał moje walki, co dało mi do zrozumienia, że trochę lat już mam (smiech – przyp. red.)

Z tego co wiem to swoją kolejną walkę miałeś stoczyć przeciwko Damianowi Kiwiorowi, ale podobno obóz rywala się wycofał i zmierzysz się z innym pięściarzem. Możesz powiedzieć na ten temat coś więcej?

— Kiwior wycofał się z tej walki. Będę walczył teraz z innym zawodnikiem (Lukas Dekys – pięściarz urodzony w Czechach i mieszkający w Polsce – przyp. red.), moim zdaniem lepszym, ale to się okaże w ringu. To dobry technicznie zawodnik, aczkolwiek będę silniejszy w tej walce, jestem tego pewny.

Na co w stawiacie nacisk w przygotowaniach z trenerem Biryło?

— Pracujemy z trenerem nad mobilnością i pracą nóg. Ogólnie w planie jest też zejść z wagi troszeczkę bardziej, bo czuję się za duży, za ciężki i nie jest mi to do niczego potrzebne. Trener ode mnie dużo wymaga i kładzie nacisk głównie na moją ruchliwość, żeby to odnowić, aby to znowu przyszło. Z współpracy jestem bardzo zadowolony.

Obrazek w tresci


Wspominałeś kilka razy, że chciałbyś się zrewanżować Runowskiemu i Metziemu. Załóżmy że mija rok, wygrywasz w tym czasie kolejne dwa pojedynki - być może wspomniane wyżej. A co potem? Masz jeszcze ambicje i apetyt powalczyć o wyższe laury?

— Apetyt mam oczywiście, bo każdy sportowiec marzy o jakimkolwiek tytule. I tak w swojej karierze miałem już dość poważny tytuł jakim jest WBO Continental (Syrowatka znokautował w ostatniej rudzie Brytyjczyka Daviesa, na legendarnej arenie Wembley w Londynie). W związku z tym tytułem moja kariera została troszeczkę źle poprowadzona, ale nie ma co wracać do przeszłości. Tak, marzę jeszcze o jakimś tytule, marzę o tym, żeby coś jeszcze zdobyć, aczkolwiek moim największym marzeniem w tym momencie jest po prostu dać kilka naprawdę fajnych jakościowo walk, ładnych dla oka. Żeby znów pokazać i zachwycać kibiców swoim boksem. Za czasów mojej świetności byłem pięściarzem wyjątkowym, niekonwencjonalnym, zupełnie innym, niż przeciętny polski zawodnik.

Michale, to może bliżej końca naszej krótkiej rozmowy małe pytanie ze świata dużego i ciężkiego boksu. Wielka trójca wagi ciężkiej (Deontay Wilder, Anthony Joshua, Tyson Fury). Który z nich jest najlepszy? Kogo z nich najbardziej cenisz?

— Fury. Za to że jest specyficzny, jest strasznie pewnie siebie, ma niesamowitą psychikę, technikę oczywiście też. To pięściarz kompletny. Może nie boksuje najpiękniej dla oka, ale składa Joshuę i składa ponownie Wildera bez najmniejszego problemu. Na pewno przejdzie do historii boksu bardzo mocno.

Masz swoich ulubionych pięściarzy których styl wyjątkowo podziwiałeś? Jakichś swoich bokserskich idoli?

— Każdy zawodnik ma swoich idoli. Bardzo szanowałem i lubiłem oglądać walki Miguela Cotto. Swego czasu bardzo mi się podobał Oscar de La Hoya. Ewenementem jest Saul „Canelo” Alvarez. To niesamowity kot i teraz na 100 proc. najlepszy zawodnik bez podziału na kategorie wagowe.

Jako kibic też mam swojego ulubionego pięściarza – Lennoxa Lewisa. Jak myślisz, w swojej optymalnej formie z czasów gdy boksował, dałby radę obecnej trójce najlepszych ciężkich?

— Wildera robi bez problemu, z Joshuą też by wygrał, ale z Furym to stawiałbym już 50/50. Lewis był bardzo dobrym pięściarzem, ale Fury jest bardzo niewygodny, nie wiadomo czy by mu (Lewisowi – przyp. red.) pasował. To na pewno byłby bardzo dobry i ciekawy pojedynek.

Dziękuję za rozmowę.

rozmawiał Maciej Chrościelewski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5