Ale Ona (pięknie) Plecie!

2022-01-13 17:44:45(ost. akt: 2022-01-13 18:00:01)
Ale Ona Plecie

Ale Ona Plecie

Autor zdjęcia: Patrycja Kierklo

Zrobiłyśmy sobie z mamą kawę, odpaliłyśmy pierwszy tutorial na YT i usiadłyśmy do tematu. Mamie szło trochę opornie, mnie ciut lepiej. No i się wkręciłam — opowiada o początkach swojej nietypowej pasji pani Kinga. Może nie tyle „nietypowej”, co „egzotycznej”, bo makrama – a tym zajmuje się nasza bohaterka – wywodzi swój rodowód ze starożytnego Wschodu. Pani Kinga realizuje się w makramie pod własną marką osobistą „Ale Ona Plecie”. A plecie naprawdę pięknie.
Zaczęło się od 2019 roku, zupełnie niechcący. Pomysłodawcą była moja mama, która od zawsze doceniała moje rękodzieło. Kiedyś zajmowałam się pleceniem bransoletek, a to coś z kabelków wyplotłam. Gdzieś tam ten dryg był, ale nie wiedziałam, że coś takiego powstało w ogóle jak makrama. No i mama do mnie wyskoczyła z propozycją, że ona załatwi sznurki, kawałek kija i zrobimy pierwsze makramy. Na działkę, do takiego jej domku wiejskiego — wspomina swoje początki z nieznanym dla niej do tej pory zajęciem młoda pasjonatka makramy.
Obrazek w tresci

Pierwsze praktyczne kroki pani Kingi w makramie mogą nieco przypominać scenariusz jakiegoś niedzielnego filmu rodzinnego.
Zrobiłyśmy sobie z mamą kawę, odpaliłyśmy pierwszy tutorial na YT i usiadłyśmy do tematu. Mamie szło trochę opornie, mnie ciut lepiej. No i się wkręciłam.

Właśnie ten moment wskazuje jako przełomowy, jeżeli chodzi o sprecyzowanie jej artystycznych zainteresowań.
Stwierdziłam, że chyba znalazłam nowe, ciekawe zajęcie. Zaczęłam coraz więcej oglądać, czytać, interesować się tym tematem.

Teoria bardzo szybko przeszła w praktykę.
Znalazłam pomysł na lampion. Wzięłam słoik po ogórkach i sznurek wędliniarski i zaczęłam pleść. I okazało się, że to wcale nie jest takie trudne, jak mi się wydawało. Jakoś szybko w miarę załapałam te chwyty, przez to może, że kiedyś wyplatałam gdzieś tam, czy z muliny, czy z kabelków. I tak to się zaczęło — opowiada.

Co można wypleść przy wykorzystaniu makramy? Fotele, krzesła, sofy, narzuty, pledy, makaty na ściany, lampiony, torebki i wiele innych przedmiotów, w tym „dzieł”.
Jakby się człowiek uparł, to z makramy można zrobić chyba naprawdę wszystko. Na początku wydawało mi się, że to jest tylko do dekoracji, do jakiejś ozdoby na ścianę. Ale im bardziej człowiek wchodzi w ten temat, tym coraz bardziej zaskakuje sam siebie. Zaskoczeni są także ludzie generalnie, bo okazuje się, że społeczność twórców makramy jest już naprawdę rozbudowana. Zrobiła się na to duża moda — tłumaczy młoda artystka-hobbystka.
Obrazek w tresci

Początkowo pani Kinga wyplatała wyłącznie dla siebie i najbliższych oraz znajomych. Ktoś szybko to zauważył i jej wyplatanie zaczęło się powolutku kręcić. Postanowiła, że być może nadszedł moment, aby zacząć robić to na nieco szerszą skalę. Czas pokazał, że był to strzał w dziesiątkę. I nie chodzi wcale o pieniądze, bo pani Kinga zastrzega, że to nie jest jej praca, tym bardziej, iż nie pozwala na wyplecenie domowego budżetu. Jest raczej jego małym wsparciem. Przede wszystkim daje satysfakcję artystyczną i miłe uczucie, że ktoś docenia jej autorski styl i kunszt. Ale pani Kinga widzi jeszcze jeden – osobisty - plus wynikający z praktykowania makramy.
Śmieję się, że to taki mój zamiennik, bo tak jak kobiety mają obsesję kupowania ubrań czy kosmetyków, to ja wychodzę z założenia, że wolę kupić sznurki i jeszcze z małym naddatkiem, żeby mi się zwróciło — mówi pani Kinga.

Gdy zaczynała 3 lata temu, swoje pierwsze makramy tworzyła przy użyciu sznurka wędliniarskiego. Teraz operuje specjalistycznymi, trudno dostępnymi materiałami.
W Ełku nie ma możliwości ich zakupu i wszystko trzeba robić internetowo. Na początku robiłam to z dozą nieśmiałości, bo wiadomo – to jakieś tam ryzyko. Sznurki bawełniane, na których pracuję, też nie są najtańsze. Taki motek kosztuje 30 – 40 zł, a żeby wykonać coś bardziej pokaźnego i ciekawego, to trzeba zrobić zakupy za 200 – 300 zł — tłumaczy.

Pani Kinga to szczęśliwa żona i mama ślicznej córeczki. W planach jest powiększenie rodziny, co sprawi, że być może trzeba będzie nieco przemodelować miejsce na praktykowanie makramy. Obecnie makramistka „dzieli i rządzi” w specjalnie przyszykowanym dla siebie zakątku.
W mieszkaniu udało mi się wygospodarować pomieszczenie, w którym mam regał obłożony sznurkami, nożyczki lepszej jakości, lampę do robienia lepszych zdjęć. I to wszystko tak powolutku się rozwija.

Co zatem zaplata/wyplata pani Kinga w ramach realizowania swojej pasji?
Przede wszystkim sama jestem osobą, która lubi rzeczy nie tylko ładne, ale i praktyczne. Teraz jestem na etapie tworzenia lampy stojącej. To jest rzecz, która jest ładna – pełni funkcję dekoracyjną – to jest też rzeczą praktyczną. I po takie najczęściej zgłaszają się ludzie. Jeżeli chodzi o odbiorców to są to przeważnie osoby, które już mają swój dom, swoje mieszkanie i zależy im na rzeczach, które są wyjątkowe. To osoby ok. 40-stki, które chcą ubogacić swoje gniazdko o różne rzeczy: lampiony, kwietniki itd. Jakiś czas temu miałam okazję otrzymać stelaż do abażuru po starej lampie i mogłam dać jej nowe życie, co też jest fajne, bo można te rzeczy stworzyć na nowo — wyjaśnia.

Skoro wspominaliśmy wcześniej o mieszkaniu, to nie możemy nie wspomnieć o rodzinie adeptki makramy z Ełku. Tutaj może liczyć na pełne wsparcie, zarówno familiantów, jak i przyjaciół oraz znajomych. Mało tego – bez „iskry” ze strony bliskich, być może pani Kinga nie wytrwałaby w swojej pasji.
Dali mi dużego kopa, bo jestem osobą ze słomianym zapałem, a tutaj miałam wsparcie od mamy, która mi kibicowała. Teściowa też podłapała temat i zarzucała mnie zdjęciami z Internetu. No i mąż tu się akurat wykazał dużą cierpliwością, bo oprócz tego, że makrama jest piękna i ładna w etapie końcowym, to w międzyczasie jest pełno kurzu i sznurków walających się po domu. Najbardziej wykazał się cierpliwością, jak robiłam dwumetrową makramę na nasz ślub — mówi pani Kinga, która przyznała także, że mąż dzielnie znosił fakt, iż nawet niektórymi wieczorami makrama skradała mu ukochaną z małżeńskiego łoża.
Obrazek w tresci

Młoda artystka-amatorka z Ełku wspominała, że makrama zdobywa popularność i zaczyna się nią interesować coraz więcej osób. Czy ma zatem jakieś słowa zachęty dla tych, którzy być może chętnie spróbowaliby swoich sił w fantazyjnym wyplataniu?
To jest o tyle fajne, że nie potrzeba aż tyle materiałów, aby móc zacząć. Wystarczy jedna szpula, nożyczki i wieszak, na którym można coś zapleść. I można sobie już pomału działać — tłumaczy.

Zwraca przy tym uwagę na esencję makramy, to „coś” sprawiającego, że naprawdę jest wyjątkowa.
W tych czasach rękodzieło zyskuje jeszcze większą wartość. W sklepach jest mnóstwo rzeczy, ale mam wrażenie, że one wszystkie są takie same. Rękodzieło ma to do siebie, że człowiek może sam do mnie napisać, ze swoim pomysłem. Wtedy jest szansa, że możemy stworzyć coś wyjątkowego i nowego. Ponadto ta osoba ma gwarancję, że taki produkt ma wyłącznie dla siebie i to w makramie jest bardzo fajne — podkreśla młoda makramistka z Ełku.
Obrazek w tresci

Obrazek w tresci

Obrazek w tresci

Obrazek w tresci


Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. magda #3088745 22 sty 2022 18:43

    Wiem jak to jest z upośledzonym, dorosłym czlowiekiem z autyzmem. Super ze pomimo swojego upośledzenia jest w stanie wytwarzać tak piękne rzeczy! Trzymam za Ciebie kciuki, nie poddawaj się!

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5