Bochenkiem w pysk, solą w oczy – ełczanie skarżą się na nieproszonych gości

2023-01-10 18:47:14(ost. akt: 2023-01-10 19:30:36)

Autor zdjęcia: Pixabay

„Gość w dom – Bóg w dom” mówi stare polskie powiedzenie. Jak z kolei mówi równie stara prawda, od każdej „zasady” są wyjątki. Takim bez wątpienia jest zjawisko, na jakie skarżą się mieszkańcy Ełku. Ktoś bez proszenia, często podstępem, próbuje wejść do ich mieszkań.
Jeszcze chwilę temu każdy świętujący Boże Narodzenie dysponował zapewne przy stole tradycyjnym wolnym miejscem dla niespodziewanego gościa. I jakkolwiek ten godny moralnej pochwały obyczaj w praktyce nie jest wykorzystywany przez owych niespodziewanych gości, to gdyby do naszych drzwi zapukała w wigilijny wieczór zabłąkana dusza, zapewne nikt nie odmówiłby jej gościny.

Nieco inaczej ma się jednak kwestia gościnności, gdy – bez pukania i szarpaniem za klamkę – do domów i mieszkań próbują dostać się goście zgoła niespodziewani i – co więcej – niepożądani, bo często mają niecne zamiary. Ostrzeżenie przed takim zjawiskiem pojawiło się ostatnio (piątek, 6 stycznia, godz. 21:57) na facebook’owym „Nowe Spotted: Ełk”.

— Proszę uważać na osiedlu Baranki okolice Biedronki, ktoś właśnie chodził i sprawdzał czy nie trafi na otwarte drzwi. Osoba ta była bardzo cicho, nie było słychać nawet kroków na korytarzu, delikatnie ciąganie za klamkę, gdyby nie wyłączony tv nawet byśmy nie zauważyli. Zanim mąż wyszedł na korytarz już nikogo nie było tylko światła się paliły na całym korytarzu (są na czujnik ruchu) — podzieliła się z Internautami swoją nietypową historią jedna z ełczanek. Bardzo szybko okazało się, że wcale nie taką nietypową.

— Z pół h temu mieliśmy chyba tego oto gościa. Ciągał za klamkę , sąsiedzi spłoszyli — napisała Joanna. Swój komentarz zamieściła o godz. 22:05 – 8 minut po głównym poście.

Dzieci uczymy, aby nie otwierały drzwi nieznajomym. Tak naprawdę dorosłych ta zasada też w pewnym sensie obowiązuje.

Jak się okazuje, to nie pierwszy raz, kiedy z klamkami mieszkańców mocują się nieznane im i często podejrzane osoby. Ale zanim dojdą pod drzwi jakoś muszą się do tych klatek dostać, na co uwagę zwrócił Adam.

— Już wcześniej była taka sytuacja. To tam domofonów nie macie ? Ktoś musiał otworzyć drzwi do klatki.
— Do mojej klatki bez problemu można wejść. Sami lokatorzy psują zamek i są otwarte non stop, już zbrzydło mi interweniować do spółdzielni — odpowiedziała mu pośrednio Elżbieta.

Zepsuty zamek wejściowy do klatki to bodajże najczęstsza przyczyna dostania się kogoś do środka. Taki możliwy wariant wtargnięcia nieproszonych gości potwierdza inna z Internautek. Wygląda na to, że niektórych widuje na klatce regularnie.

— U mnie nie trzeba chłopa (aby szarpnąć i otworzyć klatkę – przyp. red.), drzwi bez problemu się otworzą, naprawiają co jakiś czas, ale to na krótko. Kilka dni temu też po klatce chodziła cyganka , tyle że u mnie zawsze są drzwi zamknięte. Ze względu na gości, którzy ogrzewają się dość często na klatce — Agnieszka.

Przyczyna dostania się kogoś do klatki może być też łatwiejsza do wytłumaczenia i zgoła nieinwazyjna w sensie fizycznym, za to podobna do tej stosowanej kiedyś – na listonosza.

— Otwierają na hasło – ulotki — zwrócił uwagę Grzegorz.

Ełczanie piszą też, kto dokonuje niespodziewanych inwazji do ich klatek / mieszkań.

— U mnie kiedyś menel chodził i za klamki szarpał, po czym na ostatnim piętrze położył się spać — zdradził Robert.
— Też tak miałam, córka siedziała z nianią w mieszkaniu i ktoś zaczął szarpać za klamkę, akurat byłam w pracy. Jak się potem okazało mieszkaniec osiedla pomylił po pijaku bloki — potwierdza takich wizytatorów inna Internautka.

O ile panów na rauszu można podejrzewać, że – jak śpiewał Kazik – „pomylili ulice” i nie wiedzą „czy ja to ty”, to klatki schodowe są odwiedzane też przez innych przedstawicieli życia tubylczego.

— Wczoraj grupa młodzieży po 18-20 lat chodziła na barankach JO 1, ciągali za drzwi od klatek, a potem pałaszowali — napisała Joanna, nie dodając jednak, co w tych klatkach owa młodzież tak ze smakiem jadła (jeżeli o to jej chodziło).

Swoje doświadczenia na polu (nie)przyjmowania nieproszonych gości opisała Ania.

— U mnie tak cyganki chodziły. Akurat układałam buty w korytarzu i słyszę jakieś dziwne szepty. Zerknęłam przez wizjera, szły dwie na palcach cichutko i delikatnie za moją klamkę czy otwarte. Mam psa który bardzo reaguje i usłyszała i się rzuciła do drzwi, myślałam że się pozabijają na tych schodach.

Według mieszkańców Ełku podobny problem występuje również w innych okolicach. Wymieniają os. Tuwima czy też centrum miasta. Jest jakiś sposób aby dowiedzieć się, czy ktoś próbuje wejść do naszego mieszkania / domu bez pukania?

— Polecam powiesić szklankę bądź kubek na klamkę — doradził Piotr.
Jego pomysł może się wydawać nieco surowy w wykonaniu, ale nie można zaprzeczyć, że jest niezwykle skuteczny, bo nawet nie trzeba podchodzić do wizjera (tudzież Judasza), aby „zdradzić” tego, kto czatuje pod naszymi drzwiami. Wśród uczestników facebook’owej dyskusji są też tacy, którzy mają inne rady – jak przyjąć niechcianego gościa.

— Przygotować otwarte drzwi na mendę, spałować i wezwać patrol — doradził w wojskowej manierze Kamil.

Niektórzy chętnie powitają klamkowych macaczy wraz ze swoimi domowymi zwierzątkami, tak jak Marcinoss.

— Niech wchodzi. Nie będę powstrzymywał mojego wilczura. Zapraszam.

Na szczęście są też ełczanie bardziej „empatycznie” przygotowani na wizytę nieproszonych gości.

— Zapraszam, powitam chlebem i solą — stwierdził ironicznie Grzegorz.
— Bochenkiem w pysk, solą w oczy — uzupełnił jego powitanie Krzysztof.

Zamykanie drzwi w celu uchronienia się przed nieproszonymi gośćmi jest - cytując klasyka - oczywistą oczywistością.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5