Co tu było w mojej głowie: Trupek był mi sąsiadem (+7)

2023-02-26 11:00:00(ost. akt: 2023-10-05 09:38:03)

Autor zdjęcia: Ryszard Jaromiński

Wysypka i wymioty. Tak wyglądał mój pierwszy kontakt z systemem oświatowym w drugiej połowie rządów towarzysza "Wiesława" G.. Potem było już tylko lepiej. A z oświatą smakowo kojarzy mi się smak ogórka zawiniętego w gorącą skórkę od chleba.
7 marca minie 45 lat od dnia zrobienia powyższego zdjęcia. Tak wyglądał bowiem jeden z fragmentów Olsztyna 3 marca 1978 roku. Żebyście państwo mieli wyobrażenie o jakim Olsztynie opowiadam popatrzcie na nie i zgadnijcie gdzie to jest i co tu teraz jest? Odpowiedzią jest ostatnie zdjęcie, zamieszczone pod tekstem.

Do wspomnianego kontaktu doszło w drugiej połowie lat 60tych, kiedy Olsztyn kończył się się na Kościuszki i wieży cieśnień na Żołnierskiej, choć to już wkrótce miało się zmienić. Miasto bowiem wgryzało się już wtedy w pola na obecnej Kołobrzeskiej, gdzie SM "Pojezierze" w 1960 roku zbudowała swój pierwszy betonowy dom, a w 1965 roku pierwszy 11-kondygnacyjny wieżowiec. Pierwszy powstał jednak już w 1962 r. Grunwaldzkiej. Liczył sobie jednak tylko 6 pięter, ale miał windę i był najwyższym domem mieszkalnym w Olsztynie.

Wtedy też na torfowiskach pod Olsztynem pojawiły się koparki i spychacze, a niedługo potem OZOS w 1967 roku wyprodukował swoją pierwszą oponę.

Jednak moja perspektywa 5-latka ograniczała w 1966 roku do podwórka na Ratuszowej. Miało je poszerzyć przedszkole na Pieniężnego, które mieściło się w powojennym budynku vis a vis poczty, ale nie poszerzyło, z powodów wskazanych na początku tekstu i szybko wróciłem pod opiekuńcze skrzydła babci.

Kolejną przygodę z oświatą zacząłem dwa lat później, w 1968 roku w świeżo zbudowanej SP nr 17.

Mieszkałem wtedy na Ratuszowej. Ratuszowa i Skłodowskiej tamtych czasów to był dziwny konglomerat Polaków, Romów, kilku warmińskich rodzin i nas czyli jedynej rodziny ukraińskiej (ale utrzymywaliśmy to w tajemnicy). Mieszkali tam zwykli ludzie i ci, których władza zwała elementem antyspołeczny, czyli drobni kombinatorzy, złodziejaszki i po prostu zwykłe rozrabiaki, których nieco starsi następcy stali się git-ludźmi.

Ulubionym miejscem rozrywkowym elementu i zapracowanych zwykłych ludzi z Ratuszowej, Skłodowskiej czy Wyzwolenia były podwórka, klatki schodowe i "Bar Ratuszowy" zwany pospolicie "Trupkiem". A to z uwagi na to, że często dochodziło tam do bijatyk. Rzadko zresztą w środku. Swoje problemy panowie wyjaśniali bowiem siłowo za jakimś "winklem" czyli na uboczu, choć nierzadko bijali się też po prostu przed lokalem. Ponoć kiedyś w takich okolicznościach zadźgano któregoś z nich dłutem czy śrubokrętem. Ale do olsztyńskich baśniowych elementów jeszcze powrócę, do Niagary, Jungsta, Chimery czy Kasztelanki, ale już w latach 70tych. Ta ostatnia zresztą już na zawsze będzie mi się kojarzyć z próbami zamówienia herbaty z rumem, w wersji nie 2w1, ale herbata na sucho, a rum doustnie.

Himilsbach w "Ostatniej zmianie"
Ponieważ ten odcinek ma w tytule +7, więc na razie o wprowadzaniu elementu baśniowego do rzeczywistości dosyć. Swoją drogą twórca tego określenie czyli Jan Himilsbach miał i swój olsztyński epizod. Jak wspomniała aktorka Barbara Baryżewska, która w latach 1975-1985 grała w olsztyńskim Jaraczu, natknęła się na niego w Domu Środowisk Twórczych. Himilsbach znalazł w Olsztynie chwilowe zatrudnienie w kabarecie "Ostatnia zmiana". — Postaw mi setę...no, postaw i wypij razem ze mną! — wspominała aktorka spotkanie w DŚT. Ja na to: — "Nie stawiam, kup sobie i pij sam! Dla ciebie setka to tyle co nic, boś ty kamieniarz". To go nie zraziło. Napił się i szwendał się za mną przez cały wieczór. Aż wreszcie zatrzasnął się w ubikacji, gdzie nad ranem uwolniła go sprzątaczka.

Zatem wracamy do +7 i oświaty. Otóż w 1957 roku Prymas Stefan Wyszyński ogłosił Wielką Nowennę, która miała przygotować polskich katolików do 1000-lecia Chrztu Polski. Samą ideę przygotował zresztą w czasie swojego uwięzienia w Stoczku Klasztornym koło Lidzbarka Warmińskiego. Zbiesiło to bardzo Gomułkę Władysława, który wtedy przewodził polskim komunistom. I tak doszło do powstania programu 1000 szkół na 1000-lecie państwa polskiego.

I jedna z nich, w 1965 roku, powstała w Olsztynie na Partyzantów, tuż obok ówczesnego dworca PKS. W tym czasie w okolicach Olsztyna mieszkało jeszcze sporo Warmiaków i to było słychać właśnie na tym dworcu. Ich dzieci uczyły się też w naszej "siedemnastce", ale o tym za chwilę.


Pieniężny i Międzynarodówka
Zatem moją podstawówkę oddano do użytku w 1965 roku. I choć była pierwszą "tysiąclatką" w Olsztynie, to w "Głosie Olsztyńskim" jej otwarcie potraktowano zdawkowo i w drugiej kolejności po szkole otwartej w Reszlu. Za to na pierwszą stronę trafiła rok później, kiedy nadano jej imię Seweryna Pieniężnego, a w korytarzu na I piętrze odsłonięto popiersie a dokładniej głowę patrona wyrzeźbioną przez Balbinę Świtycz-Widacką. Potem były deklamacje i chóralne śpiewy, które zakończyło odśpiewanie w towarzystwie orkiestry kolejarskiej "Międzynarodówki".

Teraz, po raz pierwszy od ukończenia podstawówki wróciłem do swojej szkoły, jakoś symbolicznie bo na Walentynki. Nic oczywiście nie poznałem. Chyba tylko poręcze przy schodach zostały z dawnych czasów. Głowy Pieniężnego, przy której odbywały się apele na I piętrze już dawno nie ma. W 2005 roku przeprowadziło się tutaj liceum plastyczne (imienia Ericha Mendelsohna) a Pieniężny powędrował do Jezioran. I tam jest do dzisiaj, choć i i ta szkoła też już nie nosi jego imienia. Było to bowiem gimnazjum, więc Pieniężny spoczywa w szkolnym składziku. Za to w Olsztynie na zewnątrz zachowała się tablica z 1966 roku z nazwą szkoły. Tyle że przy okazji remontu w 2022 roku orzeł zyskał koronę.

Wcześniej obszedłem sobie moją "17" dookoła. Przed piekarnią Podsiadły na Lanca stała całkiem spora kolejka, widać dobrze tam pieką. Za dawnych czasów jako uczniowie w tym samym miejscu, choć w innym budynku też stawaliśmy w kolejce. Bo na Lanca wtedy też była piekarnia. Na przerwie wyskakiwało się do niej. Kupowaliśmy tam ćwiartkę gorącego jeszcze chleba a potem obok, w blaszanym warzywniaku dokupowało się kiszonego, bardzo zasolonego ogórka i po usunięciu miąższu mieliśmy hot doga, o którego istnieniu wtedy oczywiście nie mieliśmy pojęcia.

Nie wszyscy jednak zadawalali się posiłkiem. Wśród VII/VIII-klasistów byli już wtedy amatorzy "Sportów" czy "Giewontów". Palili je w bramie przedwojennego Domu Polskiego, który wtedy był już porządnie zrujnowany. W końcu go zburzono i postawiono nowy, ale już bez tej bramy. A "Klubowe" i "Giewonty" można kupić w sieci. Paczka kosztuje (w zależności od rocznika?) od 60 do nawet 120 złotych.

A dzisiejsza "siedemnastka" wygląda zdecydowanie weselej i bardziej optymistycznie. Wszyscy uczniowie, jakich spotkałem byli uśmiechnięci.


Olsztyn w tamtym czasie był już sporym miastem. W 1968 roku, kiedy to poszedłem do podstawówki, liczył sobie 90 tysięcy mieszkańców a 100 tysięcy osiągnął w 1973 roku.

W połowie lat 60tych centrum Olsztyna zmieniało się coraz bardziej. Oprócz "17" na Partyzantów zbudowano gmach komendy wojewódzkiej policji (dalej była też komenda miejska, stąd ulicę nazywano "Banditenstrasse"). Nieopodal, na Mickiewicza zbudowano Dom Środowisk Twórczych a na Warmińskiej i Lanca nowe kamienice zasiedlone przez ludzi kultury i urzędników. I tak pracownicy muzeum zamieszkali często przez podwórko z oprychami.

Dzieci ich wszystkich spotkały się w "17", gdzie dyrekcja dokonała na nas podziału klasowego według schematu klasa A: pierwszy sort, B: drugi, C-trzeci. Choć nie był to sztywny podział, szczególnie w starszych klasach. I tak się toczyło życie w tej "17", gdzie wizyty milicjantów w poszukiwaniu rozrabiaków były czymś normalnym.

Ze szkoły nie pamiętam za dużo. Najbardziej Zajęcia Praktyczno-Techniczne, bo sprawiały mi wiele kłopotu. Takie były wtedy czasy, że na dzielono nas na nich płciowo. Dziewczyny pichciły, szyły i cerowały a my zajmowaliśmy się jakimś majsterkowaniem. Pamiętam, że za niektóre prace domowe, musiałem zapłacić z kieszonkowego olsztyńskim rzemieślnikom. Od tej pory wiem, że mam dwie lewe ręce. Swoją drogą, to na ZPT dowiedziałem się co to jest takiego strug, bo wiedziałem tylko o istnieniu hebla. Podobnie było z ziemniakami, które do dzisiaj nazywam uporczywie kartoflami. A kiedy w zeszłym roku pod Kielcami poprosiłem do warzywnego kotleta kartofle, pani powiedział, ż takowych nie mają. Kiedy pokazałem jej palcem, rzekła z pewną odraza, że to nie żadne kartofle, ale ziemniaki.

Wszyscyśmy chodzili też na religię. Chodzili, bo wtenczas uczyliśmy się jej w salkach katechetycznych przy kościele Serca Jezusowego. Z naszej klasy nie chodziły może dwie osoby.

W nasze klasie uczyło się kilku, jak to wtedy mawiano, autochtonów. Z bratem jednej z nich los zetknął mnie w 2022 roku, kiedy to napisałem tekst o styczniu 1945 roku zilustrowany zdjęciem ze zbiorowego grobu w podolsztyńskiej Wrzesinie, gdzie spoczywają Warmiacy z Giedajt zamordowani przez Rosjan.

Wtedy napisał do mnie z Niemiec Peter Herrmann, którego rodzina stamtąd właśnie pochodzi. Przysłał mi wspomnienie swojego ojca o tej masakrze. I dołączył pozdrowienia od siostry, która była ze mną w klasie. Początkowo nie skojarzyłem, bo po wojnie spolszczono im nazwisko na Hermanowski.

Po ukończeniu podstawówki rozpierzchliśmy się po olsztyńskich szkołach średnich. Ja trafiłem do II LO na Karola I Roberta Małłków. To był czas, kiedy Olsztyn stawiał pierwsze kroki, do totalnej zmiany oblicza miasta. Tak jak w 1945 roku stary Olsztyn starli z powierzchni ziemi Rosjanie, tak w drugiej połowie lat 70tych uczyniły to z nim dożynki. A wraz z tym "Trupek" zamienił się w elegancki bar "Pod Kołem".

Ale o tym w kolejnym odcinku

Igor Hrywna

"Co tu było w mojej głowie" to pisana odnoga filmowego cyklu "Olsztyn znany i zapomniany", która wynikła z chęci...pisania. Będzie się pojawiać na gazetaolsztynska.pl w niedziele.




W tym miejscu stoi teraz McDonalds. Widoczne na pierwszym foto budynki wyburzono niedługo po jego zrobieniu. Ocalała tylko widoczna na zdjęciu willa zbudowana w latach w latach 1894 - 1895. W czasach PRLu była tam siedziba Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej i kino.



Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Waluś #3108672 27 lut 2023 17:24

    Znakomicie pamiętam tamte czasy. Ja rozpocząłem swoją naukę w SP nr 17 rok po autorze, tzn. w 1969 roku. Było dokładnie tak jak jest opisane w powyższym artykule. Pamiętam nazwiska nauczycieli, mojej pierwszej wychowawczyni, koleżanek i kolegów z klasy. Wspomnienia wróciły ...

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5