To przez kobietę Napoleon nie polubił Ostródy?

2023-11-09 10:00:00(ost. akt: 2023-11-09 10:14:41)
— Marna wieś — tak pisał o Ostródzie w liście do żony Cesarz Francuzów czyli Napoleon Bonaparte. Zapewne chodziło mu bardziej o zamek niźli same miasto. Bo nie miał na nim gdzie romansować z panią Walewską. Choć niekoniecznie może miał na myśli samo miasto, a bardziej zamek gdzie za ciasno było na romanse z panią Walewską.
— W imię Boże, Amen: Życie ludzkie jest jak wiatr, gdy śmierć jest dziedziczona z pokolenia na pokolenie, dlatego zapomina się rzeczy, które się dzieją, gdy ich się pismem nie utrwali. Z tego powodu my Hartwig von Sonnenburn...podajemy wszystkim wierzącym w Chrystusa, którzy ten list będą widzieli, albo czytany słyszeli, że mądry mąż brat Luter...założył...miasto...zwane Osterode — stoi w akcie nadania praw miejskich Ostródzie z 1335 roku.

Jak Polacy tłukli Ruskich

Wysiadając na dworcu w Ostródzie od razu ocieramy się o niewiarygodną historię, opisaną niedawno w książce "Ostróda '46. Jak Polacy Sowietów gromili" autorstwa Andrzeja Brzezieckiego.


Zacznijmy od tego, że w czasach powojennych Ostróda była wielkim gruzowiskiem. Rosjanie niszczyli ją w styczniu i lutym 1945 roku. Ze starego miasta ocalał jeden budynek. Ze spisu sporządzonego wtedy przez starostwo powiatowe wynika, że z ponad 1300 budynków ocalało 580, z czego do zasiedlenia nadawało się ledwie 180.

Rosjanie oszczędzili jednak dworzec, bo był im potrzebny. To w jego okolicy zimą 1946 roku doszło do polsko-rosyjskiej potyczki, w której śmierć poniosło 5 czerwonoarmistów i 2 Polaków. Zaczęło się od wódki, którą chcieli kupić Rosjanie, a pieniądze na to chcieli uzyskać ze sprzedaży jakiegoś ciucha Polakowi Marianowi Dumnemu. Ten odmówił, Rosjanie poturbowali go, zabrali pieniądze i butelkę wódki.

Dumny pracował na kolei, więc po pomoc udał się do funkcjonariuszy Służby Ochrony Kolei. Razem z jakimś patrolem wojskowym poszli pod sklep, a tam Rosjanie zaczęli do nich strzelać. Zabili dwie osoby a dwie uprowadzili. Zostali oni odbici przez grupę sokistów, żołnierzy, milicjantów i funkcjonariuszy UB.


Co się działo potem? — Dwóch żołnierzy sowieckich zginęło w szamotaninie na ulicach Ostródy, gdy zostali pojmani. Trzech pojmano, po czym odprowadzono na posterunek SOK. Napięcie eskalowało, rosnący tłum domagał się pomszczenia zabitych Polaków. Jeńcy byli bici i wyzywani.

Według niektórych zeznań, najbardziej zagorzale bił ich funkcjonariusz UB Kazimierz Kołodziejski. W końcu zostali wyprowadzeni i rozstrzelani. Kto tego dokonał – sokiści, żołnierze, czy też ubecy – nie ustalono — mówił w wywiadzie dla TVP Andrzej Brzezicki, autor wspomnianej książki "Ostróda '46. Jak Polacy Sowietów gromili".


Co ciekawe, władza ludowa, obeszła się z tymi ostatnimi nadzwyczaj łagodnie. Żołnierze LWP wyparowali z akt. Sądzono tylko sokistów i 1 funkcjonariusza UB. Na dziesięć lat więzienia skazano młodego sokistę, który miał pecha pochwalić się znajomym, a potem zeznać, że własnoręcznie dobił konającego „Ruska”. Pozostali dostali wyroki symboliczne. Wkrótce, dzięki amnestii, odzyskali wolność.

Śledczy poszukiwali jednak jednego żołnierza, który według śledczych najpewniej zabił jednego z krasnoarmiejców, a który nawiał z posterunku UB w Ostródzie. Poszukiwano go do końca PRL. Dopiero w grudniu 1990 roku prokurator wojskowy umorzył sprawę.

Ostróda czyli Giżycko

Jeszcze w 1862 roku w Ostródzie na 7505 mieszkańców po polsku mówiło ich 4305, po niemiecku 3200, w powiecie ostródzkim odpowiednio 38 tys do 14 tys. To, że Polszczyzna miała się tutaj tak dobrze, to także zasługa Gustawa Hermana Marcin Gizewiusza (1810-1848) urodził się w Piszu, ale większość swojego dorosłego życia spędził w Ostródzie, gdzie był przez 13 lat pastorem. Pochodził z zgermanizowanej rodziny Giżyckich, która w tym czasie używała zlatynizowanej formy swojego nazwiska.

Polskiego nauczył się w gimnazjum w Ełku. Tam opiekował się nim krewniak i pastor, który walczył o nauczanie dzieci w języku polski, a który nazywał się Fryderyk Tymoteusza Krieger. To pod jego wpływem młody Gizewiusz przesiąkł szacunkiem do języka polskiego. Stąd nic dziwnego, że studiował teologię ewangelicką w Królewcu czynił to w Seminarium Polskim. Jednak według innych "polską duszę" Gizewiusza rozbudziła w nim dopiero jego żona, Anna Rebeka Fürst, córka królewieckiego bankiera, z pochodzenia zniemczona Żydówka.

— Mając lat czternaście, czytała już pilnie opisy i dzieje dawne i współczesne Polski, i tak się w skutek tego rozkochała w narodzie polskim, że przedsięwzięła nie pójść za nikogo innego, tylko za Polaka, i to o ile możności za wojskowego — napisał przed wielu laty Kazimierz Szulc w artykule „Życie Gizewiusza”.

Co łączyło Gizewiusza z Łuczanami, które na jego cześć nazwano w 1946 roku Giżyckiem? Właściwie nic, za wyjątkiem tego, że mieszkała tam jego siostra, u której tenże pomieszkiwał w 1834 roku przez klika miesięcy przed wyjazdem do Ostródy. Dlaczego zatem nie nazwano Giżyckiem Ostródy właśnie? Tego nie wiem.

Gizewiusz stał się obrońcą języka polskiego. Domagał się utrzymania go w szkołach i kościołach, w miejscach gdzie mieszkali polskojęzyczni wtedy Mazurzy. A takich było wtedy w powiecie ostródzkim prawie 70% ogółu mieszkańców. W 1842 roku osobiście przekazał królowi Prus Fryderykowi Wilhelmowi IV memoriał dotyczący swobód językowych dla ludności mazurskiej.

Po śmierci spoczął w cmentarzu "Polska Górka". Mimo tego, że był obrońcą polskiego, napis na nagrobku miał niemiecki.


— Grób Gizewiusza czterokrotnie zmieniał swój wygląd. Na dwóch pierwszych nagrobkach inskrypcje były niemieckie, na trzecim około 1903 roku umieszczono polską. Cały grób uległ zniszczeniu w czasie ostatniej wojny, a został odnowiony w 1948 roku z zupełnie innym napisem polskim. W 1979 roku zlikwidowano grób, a jedynie jego fragment z 1948 roku wkomponowano w pomnik Gizewiusza.

Natomiast starym elementem grobu (z wyjątkiem pierwszego) była rozwarta Biblia, którą jednak w 1948 roku przekształciła się w świecką księgę. Również na dzisiejszym pomniku zabrakło-rzecz godna ubolewania-symbolu chrześcijańskiego — pisze Janusz Jasiński w tekście poświęconym losom groby Gizewiusza zamieszczonym w zbiorze "Między Prusami a Polską".

Sam cmentarz to dzisiaj nekropolia jednego już tylko grobu, Gizewiusza właśnie. Jest cały zarośnięty, nie zachowały się na nim czytelne nagrobki.Wyjątkiem są dwa groby z lat 50tych ubiegłego wieku: Jadwigi i Adolfa Tetzlaff.

Adolf Tetzlaff był pionierem ostródzkiej żeglugi turystycznej, który w 1912 roku założył firmę zajmującą się przewozami turystycznymi. Przed II wojną miał 4 statki pływające po jeziorze Drwęckim i kanale Elbląskim i sam pływał na jednym z nich.

Tetzlaff próbował po wojnie reaktywować swoje przedsiębiorstwo, ale ostatecznie przejęło je państwo. Zmarł 1 lipca 1952 roku, podczas rejsu należącym kiedyś do niego statkiem „Zbigniew” do Iławy.

Ostatni pochówek na tym cmentarzu miał miejsce w 1970 roku. Pochowano tam wtedy Mazura z Ełku Oskara Maczkowskiego, który w 1919 roku zajmował się w Ostródzie upowszechnianiem polskiej idei. Do Ostródy powrócił w 1945 roku. To z jego inicjatywy w 1948 r. na cmentarzu „Polska Górka” w odsłonięto płytę nagrobną poświęconą Gizewiuszowi. Jego grób nie zachował się, chyba że nie udało mi się go w gęstwinie zlokalizować.

Trochę inaczej jest na innym starym cmentarzu w centrum miasta. Teren jest tam wyczyszczony. Na mnie największe wrażenie zrobiły nie tylko stare ewangelickie krzyże, ale skromny grób dziecka z 1946 roku, o który ktoś nadal dba i widocz


Ostróda przez miesiąc była stolicą Europy

A stało się tak za sprawą cesarza Francuzów czyli Napoleona, który w 1807 roku spędził na ostródzkim zamku ponad półtorej miesiąca. Cesarz zatrzymał się tam po krwawej francusko – rosyjskiej bitwie pod Pruską Iławką. Zajmował się oczywiście wojowaniem, choć sporo czasu poświęcał też na doprowadzenie do skonsumowania swojego związku z hrabiną Marią Walewską. Rozsyłał więc rozkazy po całej Europie a w przerwach pisał do swojej żony Józefiny i pani Walewskiej.

W liście wysłanym 17 marca z kwatery głównej w Ostródzie czytamy: — Otrzymałem dwa urocze listy Pani, uczucia, jakie wyrażają odpowiadają uczuciom, które ja żywię do Pani. Nie było dnia, w którym nie pragnąłbym tego wyrazić. Chciałbym Panią zobaczyć; od Ciebie to zależy — pisał do tej ostatniej. Jednak spotkanie tête-à-tête na zamku w Ostródzie nie było. Zamek był niewygodny i zimny. Dlatego Napoleon przeniósł się do pałacu w Kamieńcu Suskim, zwanym Wersalem północy. I tam spotkał się z panią Walewską. Oboje spędzili tam "miesiąc miodowy".

Plakat filmu „Conquest” (Podbój).

Cesarz Napoleon Bonaparte - obraz z 2012 roku. Maria Walewska - portret pędzla François Gérarda

Przebywając na ostródzkim zamku cesarz zainteresował się też rosnącymi koło wsi Tabórz, przy drodze Ostróda-Dobre Miasto, wysokimi i prostymi sosnami, które od XVI wieku wykorzystywano do budowy statków. Na jego rozkaz do Francji wywieziono sporo sosen oraz nasiona. Teraz znajduje się tam rezerwatu “Sosny Taborskiej”, który liczy sobie 95 hektarów. Rosną tam ponad 200-letnie sosny, wysokie nawet na 40 metrów. Kiedyś wykorzystywano je między innymi przy budowie okrętów, ale też do budowy mola w Sopocie, które ma około pół kilometra długości i jest najdłuższym molo nad Bałtykiem.


Jak zwykle Rosjanie z zapałkami

Pochodzący zaś z XIV wieku ostródzki zamek zaś spalili w 1945 roku Rosjanie. Odbudowywano go przez dwadzieścia lat, od 1977 do 1996 roku. Teraz mieści się tam między innymi muzeum. Jedna z sal poświęcona jest właśnie Napoleonowi, w innej można zobaczyć kopie rycerskich zbroi.

Mnie jednak najbardziej pociągnęło do piwnicy, gdzie mieści się wystawa oznaczona jako +13 a zatytułowana "Młot na czarownice" (to tytuł księgi wydanej w 1487 roku tratującej o szatańskich praktykach i sposobach ich przeciwdziałania). Spośród zgromadzonych tam replik masek najbardziej najbardziej chyba upiorna jest ta z długim metalowym nosem na końcu którego zawieszano smażone mięso. Skazany odczuwał głód, a soki żołądkowe niszczyły mu żołądek od czego skazaniec umierał.


Czy "Młot na czarownice" znali ostródzcy sędziowie, tego nie wiemy, ale na pewno zajmowali się czarownicami. Pierwszy znany nam proces o czary miał miejsce w Ostródzie w 1676 roku.

Nie wiemy jakie były losy oskarżonej o paktowanie z szatanem Agnety Pauli. Pierwszą znaną ofiara stosu był jednak mężczyzna, pastuch wołów Jan. Na początku oskarżono go "tylko" o utrzymywanie kontaktów cielesnych z pasierbicą. Wtedy ten oskarżył swoją żonę o czary podejrzewając zapewne, że to ona powiadomiła sąd o pasierbicy.

Aresztowano więc i ją, ale nic jej nie udowodniono i puszczono wolno. Pastucha Jana za kontakty z pasierbicą skazano na wygnanie, ale na wszelki wypadek poddano go jeszcze torturom. I wtedy przyznał się do kontaktów z szatanem i tego, że dał się ochrzcić złemu duchowi, co doprowadziło go w 1679 roku na stos.

Pomnik Jedności Europejskiej na Placu Tysiąclecia

Przed II wojną światową była to tzw. Fontanna Trzech Cesarzy. Uroczyste odsłonięcie fontanny nastąpiło 19 sierpnia 1907 roku. Została ona poświęcona trzem cesarzom pruskim: Wilhelmowi I (1797-1888), Fryderykowi III (1831-1888) i Wilhelmowi III (1859-1941). Wszyscy panowali w 1888 roku, dając temu okresowi nazwę “Roku Trzech Cesarzy”.

Pierwotnie fontanna miała kształt granitowego obelisku ozdobionego kamiennymi, stylizowanymi rybami oraz brązowymi plakietkami z portretami trzech cesarzy Prus. Na początku 1945 roku usunięto jednak z fontanny wizerunki cesarzy, a w latach 60-tych XX wieku również charakterystyczną iglicę. W jej miejsce ustawiono betonową rzeźbę trzech wirujących w tańcu syren.
Od dnia 1 maja 2004 roku, w związku z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej, ustawiono obelisk w pierwotnym kształcie i nadano nazwę “Pomnik Jedności Europejskiej”.

Co warto zobaczyć w Ostródzie?


Poza wspomnianym już zamkiem i mieszczącym się tam muzeum koniecznie warto pospacerować brzegiem jeziora Drwęckiego i zajrzeć na molo. A potem podejść do kościoła ewangelickiego. Mówią, że rozciąga się stamtąd przecudny widok na Ostródę i okolice. Najpierw jednak trzeba pokonać ponad 100 schodków. Niestety i wspinaczki i widoki mnie ominęły, bo akurat był ślub i nie chciałem przeszkadzać.
Z kolei w kościele Niepokalanego Poczęcia stojącym na wzgórzu w centrum miasta znajduję się pieta, gotycka drewniana figura z końca XIV wieku, która trafiła do Ostródy z Gietrzwałdu.


Złośliwy powiadają jednak, ze największą atrakcja Ostródy są tory, które przepoławiają miasto na dwie części, a w samym jego centrum co chwila opuszcza się szlaban. Co chwila, bo przez miasto przejeżdzają codziennie 34 pasażerskie pociągi.


Igor Hrywna





2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5